Agnieszka Graca w swojej debiutanckiej książce serwuje czytelnikom istny kalejdoskop wrażeń. “Czarny poniedziałek” to na wskroś współczesna powieść o tym, jak decyzje polityków i podziały społeczne mogą wpływać na życie zwykłych Polaków. Wszystko to zostało podane w postaci wciągającego kryminału!
Wczesnym rankiem po październikowej nocy, podczas której kobiety skandowały hasła “Czarnego protestu” w Krakowie, pod blokiem na ulicy Łąkowej zostały znalezione zwłoki trzydziestosześcioletnej Ewy Zielińskiej. Wszystko wskazywało na to, że denatka popełniła samobójstwo skacząc z balkonu na ósmym piętrze. Tak też tę śmierć zakwalifikowała Policja z prokuratorem na czele. Jednak siostra zmarłej nie wierzy w tę wersję zdarzeń i postanawia wynająć prywatnych detektywów. Na jaw zaczynają wychodzić różne tajemnice, alibi osób z otoczenia martwej kobiety przestają być wiarygodne. Detektywi powoli dokopują się do drugiego dna tej niezwykle szybko zamkniętej sprawy. Czy komuś naprawdę mogło zależeć na śmierci tej silnej, niezależnej kobiety, która nigdy nie ukrywała swych radykalnych poglądów?
Śmierć na Łąkowej - samobójstwo, czy może jednak morderstwo?
Od pierwszych stron "Czarny poniedziałek" czytało mi się bardziej niż wyśmienicie. Już początkowe akapity sprawiły, że historia złowiła mnie na wędkę zainteresowania, a haczyk utknął naprawdę głęboko. Kiedy stronę dalej okazało się, że akcja toczy się na krakowskim Ugorku, czyli praktycznie na moim podwórku, powieść już mnie kupiła. Uwielbiam książki spójne i konsekwentne, a ogromnym plusem “Czarnego poniedziałku” jest to, że właśnie taką realność ma wspaniale zachowaną. Przykładem może być choćby to, że tramwaj nr 52 jeżdżący po krakowskich torowiskach, zatrzymywał się na przystankach odpowiadających rzeczywistym miejscom.
Jeszcze nigdy nie czytałam książki, której akcja odbywałaby się aż tak blisko mojego domu. Myślę więc, że nie tylko fabuła, ale tym razem też i miejsce akcji zaskarbiły temu kryminałowi moje totalne i bezdenne zaangażowanie. Oczywiście zachwyt nad szczegółami, o które autorka tak skrzętnie zadbała, też nie był tutaj bez znaczenia. Uważam, że jest to powieść dla każdego miłośnika gatunku. Ciekawie poprowadzony kryminał porusza współcześnie ważne wątki polityczne. Przedstawiona w nim perspektywa aktualnych podziałów społecznych w naszym kraju sprawia, że staje się on jeszcze bliższy czytelnikom.
Fabularna sinusoida
Wszystko w książce zmierzało ku najlepszemu, aż do momentu, gdy około jednej trzeciej grubości woluminu, zdałam sobie sprawę z tego, że mój entuzjazm nieco się ulotnił. Początkowa fascynacja akcją została zastąpiona w moim umyśle lekkim znudzeniem, ponieważ dwójka prywatnych detektywów prowadzących śledztwo, Iga i Igor, ani trochę nie posuwała się naprzód. Na okrągło powtarzali wiadomości dotyczące tych samych ustaleń w kwestii zaistniałych wydarzeń. Nie potrafię powiedzieć, czy był to celowy zabieg, abyśmy tak jak bohaterowie poczuli przytłoczenie sprawą, czy po prostu tak wyszło. Najważniejsze, że jednak po jakimś czasie pisarka zgrabnie z tego marazmu wybrnęła i akcja znów ruszyła z przysłowiowego kopyta, aby ostatecznie nasycić odbiorcę poczuciem dobrze spędzonego czasu z lekturą. “Czarny poniedziałek” to zdecydowanie warta uwagi pozycja. To przygoda literacka ukazująca mroczne oblicze rzeczywistości, gdzie każdy może być kimś innym niż wszyscy myślą. Gdzie władza, gra pozorów i chęć dominacji potrafią doprowadzić niektórych ludzi do nieprzewidywalnych decyzji.