Takim książkom daję na wstępie duży kredyt zaufania i solidne pozytywne nastawienie do treści. Konkretny temat, przekrojowa panorama, mnóstwo szans na zaskoczenie czytelnika. Tym razem wszystkie te oczekiwania i domniemania niemal w pełni się sprawdziły. „Energia i cywilizacja. Tak tworzy się historią” to wielka przygoda przez historię człowieka zrzutowaną na przemiany gospodarcze, kulturowe i społeczne z wtłoczoną w nie energią, jako (str. 1):
„(…) jedyną uniwersalną walutą, jaka istnieje; abyśmy mogli cokolwiek zrobić, jedna z jej licznych form musi ulec transformacji.”
Autor książki, Vaclav Smil, to wytrawny badacz interdyscyplinarny poszukujący odpowiedzi na pytania związane z ludzką myślą techniczną i najogólniej rozumianymi interakcjami naszego gatunku z ziemskim środowiskiem. Rozmach najnowszej książki profesora imponuje. Dane liczbowe zasiedlające każdą jej stronę mogą przytłaczać. Rozwinięta w niej narracja - od innowacji rolniczych po smartfonowe rozleniwienie w energetycznym luksusie części Ziemian - buduje w odbiorcy zasadne uczucia skrajne, od dumy, namysłu, po czasem nieuchronnego potwierdzenia głupoty ludzi. Tekst ma strukturę podręcznika z wstępnymi ustaleniami natury ogólnej, rozwinięciem w postaci w miarę chronologicznego (ale i jednocześnie tematycznego) przeglądu cywilizacyjnych przemian, zakończeniem w postaci rekapitulacji i filozoficznego namysłu nad kondycją człowieka początku XXI wieku. Na poziomie jakościowym i ilościowym napędu opowieści nadaje słowo ‘energia’ odmieniane przez każdy ‘przypadek technologiczno-gospodarczy’. Ostateczną notę dzieła obniżają trzy składniki – brak pewnej klasy zagadnień, braki na liście umieszczonych dodatków i dydaktyczny mankament – o których wspomnę pod koniec.
Panorama ludzkiej pomysłowości i zmagań z ograniczeniami rozwija się w kluczowym historycznym komponencie publikacji. Smil niezależnie czy bada zmienność budowy pługów, przyrodnicze uwarunkowania geograficzne, jakość koksu przy wytopie żelaza, czy śledzi amerykańską elektryfikacje gospodarstw domowych, jest kompetentny, przekonujący i jednostajnie precyzyjny. Nie ma się wrażenia, że umyka mu jakiś ważny komponent opowieści.
Jednym z ważnych punktów zwrotnych w historii była tzw. rewolucja przemysłowa przełomu XVIII/XIX wieku. Profesor w nietypowy i interesujący sposób demitologizuje ten angielski przełom, urealniając uproszczenia. Potwierdza istotę innowacji w postaci silnika parowego i przestawienia się na pozyskiwanie energii z kopalin (w tym okresie, głównie z węgla). Domaga się jednak zachowania proporcji pokazując, że do pocz. XX wieku udział drewna w produkcji energii pierwotnej (czyli stanowiącej pierwszy etap możliwych dalszych transformacji) dominował. Ponadto, angielskie przyspieszenie należy rozciągnąć do pocz. XVII wieku i wydłużyć niemal do okresu wojen krymskich. Sam proces przenoszenia industrializacji z Wysp, wymaga bardzo ostrożnego różnicowania geograficznego (str. 212, 243). Przy okazji śledzenia procesu udoskonalania technik pozyskiwania energii różnymi metodami, wielokrotnie demistyfikuje uproszczenie wiązane z ich ciągłością i zastępowalnością. Chociażby niska sprawność silników parowych (technologicznie stanowiąca ślepy zaułek), została wyparta skokową przemianą wprowadzenia silników spalinowych i wysoko wydajnych turbin parowych na pocz. XX wieku, które już służyły elektrycznemu nośnikowi. Takich kompleksowych zjawisk, analizowanych techniką kilkuetapowego opisu, jest sporo w szablonie narracyjnym. Jest jakiś stan realny o ograniczeniach różnej natury, pojawia się potrzeba, przypadkowy wynalazek, dostępność zasobów, następuje innowacja i przejście do kolejnej fazy technicyzacji. To ogólny schemat narracji Smila, który każdorazowa przyjmuje odpowiedni do sytuacji kształt. Poglądowo i w punkt.
Pięknie w tak klarowną opowieść wpisuje się chociażby ponawiany na kilku węzłowych etapach historii problem ograniczeń produkcji rolnej. Opisy rozwoju uprzęży koni i w konsekwencji poprawy rozkładu energii na partie ich mięśni, doczekały się jakościowego skoku właściwie dopiero na początku XX wieku, kiedy synteza amoniaku odkryta przez Habera odmieniła oblicze rolnictwa. Jednocześnie z wprowadzeniem maszyn spalinowych, przemodelowała się istota pracy na roli. Przy okazji warto wspomnieć o ciekawostkach. W licznych ramkach profesor poumieszczał uzupełnienia, specyficzne przypisy, które budują dodatkowy koloryt treści głównej. Kto wiedział, że istniały zestawy nawet 32 koni, które jednocześnie starano się wykorzystać w jednym procesie prac polowych? W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o widocznej, choć nieuciążliwej podczas czytania, dominacji ‘euro-amerykańskiego’ modelu gospodarki, który właściwie zdeklasował pozostałe rozwiązania w XVI-XVII wiekach (i musiał przez to dominować w tekście). Na szczęście nie zapomniał autor o ciekawych innowacjach, odmiennościach, globalnie istotnych osiągnięciach kultur Mezoameryki, klasycznych cywilizacji starożytnych i Chin. Temu ostatniemu krajowi poświecił dużo miejsca w wątku o rolnictwie, w którym nadzwyczaj długo przodowało Państwo Środka w wydajności i ciekawych rozwiązaniach radzenia sobie z utratą krytycznych pierwiastków (azot, fosfor i potas) dla zasiewów kolejnego sezonu. Zainspirowanych, po detale odsyłam do tekstu książki.
Bardzo ciekawa opowieść przemian od neolitu do epoki pary w XIX wieku, w drugiej części historycznej głównej narracji, skupiła się na krytycznej epoce elektryczności. W niesamowicie interesujący sposób Smil dotknął sedna rewolucji ostatnich 120-tu lat. Analizując kluczowe obszary – industrializację, urbanizację, komunikację, transport i jakość życia (str. 242-294) - nakreślił ogrom niewyobrażalnego przyspieszenia, wyłuskując z niego sedno. To wtedy nasze ukryte lenistwo mogło zacząć się karmić owocami technologii. Smil akcentuje przede wszystkim niespotykaną łatwość konwersji elektryczności i elastyczność możliwych udogodnień, które sprawnie zaczęły nas wyręczać. Tylko wyobraźnia nas ograniczała w podpinaniu kolejnych silników do jednostek sterujących przepływem energii. Finalnie się roztyliśmy, skupiliśmy na wygodach i poszukiwaniu doznań, które niekoniecznie powinny być aż tak absorbującymi ‘zabawami na energetyczny kredyt’.
Przygotowując czytelnika do przedyskutowania następstw cywilizacyjnego ujarzmienia energii, Smil dotyka społecznych kosztów elektryfikacji, szukając ich przede wszystkim w urbanizacyjnych przemodelowaniach i rozwarstwieniu. Dość jednoznacznie broni tezy, że to właśnie XX wiek zbudował globalne i głębokie rozwarstwienie majątkowe i wciąż wymagające rozwiązania frustracje regionalne i międzynarodowe. Zarówno niepokojący wykres wskaźnika rozwoju różnych krajów w powiązaniu z dostępnością energii na osobę (str. 280) jak i większość podsumowującego książkę namysłu, stawiają pod znakiem zapytania wybory stechnicyzowanego świata. To te 10% nas najbogatszych dysponuje 35% energii dostępnej ludziom. Tkwiąc w energetycznym uzależnieniu od kopalin (węgla, ropy i gazu), skazani jesteśmy, według profesora, raczej na korekty dywersyfikacji jakościowej w obliczu wyzwań. Nie liczy na rewolucje w technologii, raczej stawia na umiar i faktyczne wielopoziomowe odniesienie się do klimatycznego zagrożenia. Pozorna duma z kilkuset-krotnego potanienia kosztu energii elektrycznej między rokiem 1900 a 2000 w USA (uwzględniając siłę nabywczą), to tak naprawdę otwarte pytanie o miejsce ukrycia nierozliczonych kosztów społeczno-przyrodniczych tego komfortu (str. 315).
Trochę narzekania. Biorąc pod uwagę stopień ‘wgryzania się’ Smila w materię energetycznych przemian, ograniczeń i uwikłania procesu industrializacji, zabrakło mi kilku stron o fundamentalnym problemie przechowywania energii. W całej rozleglej pracy mamy tylko dwa zdania (str. 309) o magazynowaniu energii. Może jeszcze tego nie widać medialnie, ale z jakichś powodów energia wiatrowa i panele słoneczne stanowią dość niszowe alternatywy. Chodzi właśnie o problem techniczny (wynikający po części z fizycznych ograniczeń) składowania energii na przyszłość. Twierdzę, że jednym z najważniejszych zadań na najbliższe dekady (poza przeformułowaniem dominujących składowych źródeł energii), będzie poszukiwanie rozwiązań tej ‘kolosalnej niedogodności’. Dodatkowo, Smil powinien (biorąc pod uwagę dopracowanie tekstu w całej reszcie elementów) pokusić się o umieszczenie dwóch indeksów: kluczowych pojęć i nazwisk. Skoro do książki wypada wracać po jej pierwszej lekturze (nie da się wszystkiego przetrawić w pierwszym czytaniu), to indeksy byłyby bardzo pomocne. Trzeci mankament dotyczy wstępnej części. Pojawia się w niej ciekawa analiza podstawowych pojęć pochodnych do energii w kontekście gospodarczym i technicznym (np. koszt energetyczny netto, energochłonność, gęstość mocy,…). W związku z tym, drugim przydatnym składnikiem który ułatwiłby śledzenie powracających w tekście innowacji, głownie okresu nowożytnego i współczesności, byłoby na kilku stronach zwarte opisanie zasady działania i podziału pod różnym kątem maszyn cieplnych. W tekście Smil rozpisuje w detalach zasady działania konkretnych innowacji w miarę rozbudowy historycznego przeglądu. Jednak można się w tym nieco pogubić (szczególnie, gdy ktoś nie pamięta podstaw termodynamiki, cyklu Carnota, itd.). Chyba taka ‘ściągawka’ (z podziałem turbin, silników, sposobu transformacji energii, typów obiegu,…) na początku lub na końcu książki pośród innych dodatków, wspaniale wyrównałaby różne poziomy czytelniczego rozeznania wstępnego. No i ostatni detal. Nie podobał mi się format publikacji. Gabaryty za duże (więc jej 376 stron maskuje solidność objętościową książki). Liczne ramki i zewnętrzny margines (a przez to wepchnięcie tekstu do grzbietu), nieco utrudniają czytanie i powodują niepotrzebne marnowanie papieru.
„Energia i cywilizacja” to lektura obowiązkowa jeśli ‘poszukujemy historycznych źródeł prądu w gniazdkach’. Co prawda niewiele jest tu nauki (głownie mam na myśli fizykę i chemię), bo to jednak książka o technologii, to właśnie przez to może stanowić wartościowe uzupełnienie do procesów termodynamicznych, zjawisk elektromagnetycznych czy chemii organicznej. Z jednej stron to potencjalny podręcznik uzupełniający do historii licealnej (w której na takie tematy z reguły brak czasu). Z drugiej, solidna baza dla każdego, kto szuka stabilnych faktograficznie odniesień do realiów różnych epok w związku z zupełnie nieoczywistymi potrzebami (np. czym się mógł ogrzać Newton, albo z jakimi wynalazkami mogły się spotykać bohaterki powieści Jane Austen na ulicach Londynu i wsi angielskiej). Liczne grafiki (z reguły bardzo ładne) prezentujące maszyny i zdjęcia rozwiązań, świetnie się komponują w całość. Do tego kopalnia poglądowej wiedzy zawarta w wykresach i tabelach, to wartość sama w sobie (szczególnie kluczowe podsumowania graficzne na str. 308-313).
Mógłbym długo pisać o pobudzających do myślenia obserwacjach autora. Smil zbierając materiały do publikacji korzystał z licznych źródeł. Sam wykonał sporo syntetyzujących zjawiska ilościowe obliczeń. Postawił pytania, wydobył liczby porządkujące niejasności. Wytropił nieprawdy i popularne niedopowiedzenia. Systematyzując wiedzę z historii techniki, zmierzył się z dziedzictwem, które wymaga zespołowej energii ludzkiego umysłu do pracy nad minimalizacją niebezpieczeństw cywilizacyjnych. Jest nas już 8 miliardów, a Ziemia chyba krzyczy domagając się odpoczynku od nas. Brak jej energii na nasze dalsze wygłupy.
BARDZO DOBRE z małym plusem – 8.5/10