Stowarzyszenie umarłych poetów to książka autorstwa Nancy Horowitz Kleinbaum, która powstała na podstawie scenariusza Toma Schulmanna do filmu pod tym samym tytułem. Amerykańska pisarka ukazała losy kilku przyjaciół oraz ekscentrycznego nauczyciela języka angielskiego Johna Keatinga w prywatnej Akademii Waltona. Opowieść przenosi czytelnika do roku 1959, kiedy w mury elitarnej szkoły, w której królują od lat cztery sztandarowe zasady tj. "TRADYCJA, HONOR, DYSCYPLINA, DOSKONAŁOŚĆ", wkraczają pełni niepewności i wewnętrznych rozterek młodzi chłopcy. Akcja książki w odpowiednim tempie pozwala odbiorcy, oczywiście wspólnie z narratorem-przewodnikiem, śledzić historię tytułowych umarłych poetów. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że osobowość każdego z kilkuosobowej grupy głównych bohaterów, autorka kreuje w odmienny sposób, jakby dla podkreślenia, że choć każdy z nich zmaga się z innymi problemami np. Neil Perry-z niezrozumieniem rodziny,Todd Anderson-egzystowaniem w cieniu doskonałego brata,Knox Overstreet-pierwszą niespełnioną miłością, to jednak ich wspólnym mianownikiem jest chęć poznania samych siebie oraz swych możliwości, w czym pomaga im nie kto inny, jak Keating. Kilka słów warto poświęcić Profesorowi literatury, którego niekonwencjonalne metody nauczania oraz tajemnicza przeszłość akademicka wywołują niemałe zamieszanie w murach konserwatywnej instytucji. Postać Johna Keatinga (na zawsze mająca twarz Robin'a Williams'a), a przede wszystkim postawa, jaką reprezentuje wobec swych podopiecznych, skłania odbiorcę do kilku refleksji:
- po pierwsze: zastanawia fakt, czy w tak hermetycznym oraz tradycjonalistycznym środowisku jest jakiekolwiek miejsce na swobodę myśli i uwolnienie wyobraźni, mając na uwadze ówczesne konwenanse?
- po drugie: poezja ma niezwykłą moc "uwolnienia ducha", jednak zamknięta w skostniałych formułkach, prowadzi jedynie do pustki, bezmyślności i konformizmu (w Stowarzyszeniu...symboliczny staje się tekst Pritcharda, będący klamrą opowieści).
-po trzecie: Keating to (dla mnie) postać symboliczna, momentami wręcz oniryczna - wyjęta ze snu, z marzeń i pragnień młodych ludzi, którzy usilnie, za wszelką cenę dążą do wolności.
- po czwarte: postać Profesora, pomimo odległego czasu akcji opowieści, stawia pytanie o współczesne modele pracy literackiej oraz ich skuteczność.
- po piąte: bohater kieruje uwagę czytelnika na rodziców, którzy nie są zainteresowani pasjami, marzeniami, osobowością swoich dzieci, lecz nastawieni wyłącznie na chęć ich kariery, osiągnięcia dóbr materialnych.
Książka poszerza wszelkie motywacje bohaterów odpowiednimi kontekstami literackimi, dlatego możemy zmierzyć się m.in. z twórczością Walta Whitmana ("O Kapitanie, Mój Kapitanie!") czy z fragmentami Snu nocy letniejSzekspira.
Stowarzyszenie umarłych poetów, wbrew pozorom, nie jest książką błahą, nad którą można przejść obojętnie, lub którą po prostu można zapomnieć kilka dni po jej przeczytaniu. Przyznam, że kiedy szukam odpowiedzi na pytanie o sens poezji, chętnie powracam do opowieści N. H. Kleinbaum, ponieważ wypływa z tej historii nie tylko idea "właściwego odczytu literatury", ale występuje w niej przesłanie dużo głębsze, zwracające uwagę czytelnika na swobodę myśli, na umiejętność budowania własnego zdania, uwolnienia się od negatywnych wpływów innych. Myślę, że powieść przede wszystkim uczy asertywności, która w moim przekonaniu, jest młodym ludziom bardzo potrzebna.