Koniec kwietnia 1940 roku. Na międzynarodową konferencję: „Wojskowe i cywilne aspekty europejskiego zwycięstwa” zjeżdżają do Warszawy wszyscy wielcy tamtej epoki: politycy, wojskowi, artyści. Bo Polska wygrała wojnę – sama natura stanęła po naszej stronie, zalewając wrześniowe drogi potokami deszczu. W błocie utknęło niemieckie natarcie, polskie wojska z obrony przeszły do ataku, alianci zdecydowali się przyłączyć, Stalin 17 września nie wkroczył na Kresy. Znowu uratowaliśmy Europę, mamy co świętować i robimy to z odpowiednim rozmachem. I od razu muszę zwrócić uwagę na coś, co bardzo podobało mi się w powieści: Polska skutecznie pracuje nad własnym PR, umie się reklamować zagranicą, wykorzystuje wszelkie metody, w tym drobny dyplomatyczny szantażyk, aby zasługi jej obywateli były powszechnie uznawane. Jesteśmy krajem ludzi wygranych i nie wstydzimy się o tym mówić.
W Warszawie zbiera się cała ówczesna elita – Hitchcock robi Montgomery’emu kawały, krytykuje Chaplina i dyskutuje z Leonem Chwistkiem o teorii wielości rzeczywistości, Erenburg spiera się z Koestlerem, Boy-Żeleński wymienia uścisk dłoni z Camusem, Marlena Dietrich gra w filmie Lejtesa i rozdaje na prawo i lewo uśmiechy, de Gaulle, Sikorski, Sosnkowski i Stauffenberg wspominają wojenne dokonania, Witkacy portretuje Gombrowicza, Orwell ma pomysł na książkę... co nazwisko, to znakomitość. I tu czas na ostrzeżenie czytelnika – „Burza” jest pełna aluzji, tak pełna, że aż kipi. Prawie każda wypowiedź jest nawiązaniem, kojarzy się albo w wydarzeniem historycznym, albo z dorobkiem kultury. W zasadzie można powiedzieć, że każde nazwisko jest aluzją. Dyskusje konferencyjne przeciągają się długo w noc, kontynuowane w „Ziemiańskiej”, „Adrii” lub w mieszkaniach prywatnych w oparach alkoholu i dymu nie tylko tytoniowego. Dyskutanci omawiają wydarzenia wojenne, porównują swoje doświadczenia, przerzucają się tytułami, ripostują celnie i błyskotliwie. Ta intertekstualność książki jest w moich oczach wielką zaletą, zapewnia czytelnikowi doskonałą zabawę przy tropieniu aluzji i nawiązań. Stanowi też okazję do wychwytywania najróżniejszych smaczków czy gier autora, takich jak choćby żart Sosabowskiego – dowcip ad hoc sprokurowany – który zapewnia funkcjonowanie w kulturze alternatywnej rzeczywistości pojęcia „paragrafu 22”.
Lektura „Burzy” zachęca do spekulacji „co by było, gdyby...”. Bo przecież gdyby wrzesień był deszczowy, gdyby faktycznie udało się to wykorzystać militarnie, gdyby alianci w Abbeville zdecydowali inaczej, gdyby... Bardzo przyjemnie jest tak sobie „gdybać”, zanurzyć się na moment w świecie, którego nie ma, powyobrażać sobie sentymentalnie, z rozrzewnieniem dywagować, jak mogłoby być: zasługi Polaków w rozszyfrowaniu Enigmy byłyby bezspornie uznane, Zośka i jego koledzy normalnie studiowaliby, Czerwiec’56, Marzec’68, Grudzień’70 nigdy by się nie wydarzyły, nie bylibyśmy skazani na ciągłe doganianie świata – przeciwnie, to inni uczyliby się od nas, tak jak Hitchcock od Lejtesa i Chwistka. Ach, jak pięknie mogłoby być...
Na szczęście autor zawczasu przekłuwa ten puchnący balonik pychy, sygnalizując drugą stronę medalu. Bo przecież nijak nie da się zapomnieć o tym, że tak radykalna zmiana historii musi wywołać daleko idące zmiany w przyszłości. Wajda nie nakręci „Kanału”, Heller nie napisze „Paragrafu 22”, Orwell zmieni zakończenie „Folwarku zwierzęcego”, a Wojtyła być może poświęci się teatrowi. Postać Antka Powstańca bezlitośnie sprowadza czytelnika na ziemię – Antek widzi inną rzeczywistość, jest jak „Montezuma wypatrujący swojego Corteza”**, żyje nie w książkowej, a w naszej wersji historii. Wokół niego intelektualiści toczą swoje dyskusje, trwają sympozja naukowe, tymczasem on walczy z Niemcami w okupowanej Warszawie. Istnieje tylko dlatego, że znalazł swojego wroga. A może – tak jak Witkacy, który przez moment widzi ten sam świat – zdecydował, że „(...) dla Polaków lepiej by było, gdyby historia postawiła ich twarzą w twarz z trudniejszym czasem i większym diabelstwem. Nasza wieczna niedojrzałość aż prosi się o gorzkie lekarstwo.”***? A pozostali twórcy – bohaterowie „Burzy”? Czy ukształtowani przez inną historię będą w stanie przebić się, zaistnieć w ogólnej świadomości? Przykład z migracją pojęcia „paragrafu 22” z jednej rzeczywistości do innej daje nadzieję. Odbiorcom kultury. Bo filozofom – już niekoniecznie.
Mam wrażenie, że autor „Burzy” dał w swojej książce pierwszeństwo intertekstualności, zamierzył odtworzyć klimat tamtej Warszawy – miasta, jakiego nikt już nigdy nie zobaczy, pokazać wszystkim, co straciliśmy, czego zostaliśmy pozbawieni. I to udało się świetnie – nie ma co ukrywać, tę część książki oceniam najwyżej. Zaś wątek gry wywiadów... cóż, skonstruowany poprawnie i równie poprawnie zakończony, toczy się w tle, wypada nieco blado, przytłoczony magicznym kolorytem miasta. Być może dlatego, że żaden z asów naszej dwójki do roli narratora się nie kwapi i do wyjaśnień nie wyrywa – do czytelnika trafiają jedynie odpryski. Owszem, trochę to denerwujące – być skazanym jedynie na część informacji, szczególnie, że spekulacje na temat roli spirytyzmu w polskim zwycięstwie wydają się być potencjalnie bardzo obiecujące. Żal z niewykorzystania tego potencjału tylko trochę łagodzą wyjaśnienia Gombrowicza, który – jak zwykle – namieszał...
Gwoli recenzenckiej rzetelności należy wspomnieć, że znaczna część narracji prowadzona jest w czasie teraźniejszym; czas przeszły znajduje zastosowanie jedynie we wspomnieniach i relacjach. Ze względu na niepowszechność takiego zabiegu, w pierwszym momencie może to być nieco dezorientujące i wymagać przyzwyczajenia, oswojenia się z takim sposobem prowadzenia opowieści. Książka nie ma głównego bohatera, którego oczami można by spojrzeć na wydarzenia. Narratorów jest wielu – i muszę stwierdzić, że nie wpływa to negatywnie na odbiór tekstu. Jeśli zatem czytelnik nad wartką akcję i jej spektakularne zwroty przedkłada uczestnictwo w błyskotliwych dyskusjach, śledzenie nawiązań, nie ma nic przeciwko licznym aluzjom, to bardzo starannie wydana i ozdobiona rysunkami Krzysztofa Gawronkiewicza „Burza” Macieja Parowskiego jest książką dla niego.
* Maciej Parowski – „Burza”, NCK, Warszawa 2009, wyd. I, s. 58.
** Ibid., s. 503.
*** Ibid., s. 72.
Recenzja ukazała się 2010-05-31 na portalu katedra.nast.pl