Z klubu recenzenta serwisu nakanapie.pl zdobyłam bardzo interesującą powieść psychologiczno-obyczajową Ewy Los o wymownym tytule „Ćma”. Książka z racji swojej dużej objętości wymaga poświęcenia większej ilości czasu na lekturę, ale już na wstępie chcę Was zapewnić, że nie będzie to czas stracony.
Martę poznajemy, gdy kończy liceum i wkracza w dorosłe życie. Mieszka razem z mamą w niewielkim miasteczku na Podlasiu i największym jej marzeniem jest wyrwanie się z prowincji do wielkiego świata – na początku może być to Warszawa, ale z czasem na pewno wyprawa gdzieś dalej, do Europy, a może za ocean… Dążenie do realizacji tego pragnienia przesłania Marcie racjonalne podejście do świata łudzi dorosłych i sprawia, że dziewczyna pakuje się w coraz to nowe tarapaty. Niczym ćma lecąca do światła dziewczyna nie zważa na czyhające niebezpieczeństwo i niejednokrotnie parzy sobie, a może raczej porządnie przypala skrzydełka. Bohaterka w jakimś stopniu realizuje swoje marzenia, jednak płaci za to ogromną cenę, a konsekwencje jej postępowania i podjętych decyzji są brzemienne w skutki i wywierają wpływ na całe jej późniejsze życie…
Powieść Ewy Los to wartościowa lektura przede wszystkim dla młodych ludzi wkraczających w dorosłość. Mogą się oni uczyć na błędach bohaterki, mają szansę rozpoznać zagrożenia i prawidłowo odróżnić dobro od zła. Lektura tej książki służy za przestrogę z jednej strony, z drugiej zaś daje nadzieję i pokazuje siłę kobiety. To także interesująca historia dla rodziców nastolatków, którzy dzięki tej książce mogą rozpoznać symptomy pewnych alarmujących zachowań u swoich dorastających dzieci. Dla mnie, osoby dojrzałej, lektura „Ćmy” była przede wszystkim interesującą wyprawą w sferę ludzkiej psychiki. Przypatrywałam się w milczeniu decyzjom Marty i czekałam na moment, w którym dziewczyna wreszcie się opamięta. Naiwność i łatwowierność charakterystyczne dla młodego wieku w wydaniu Marty były dla mnie zdumiewające. Momentami miałam wrażenie, jakby bohaterka zupełnie straciła rozsądek. Można przecież popełnić błąd, można się sparzyć, ale… należy wyciągnąć wnioski, ponieść konsekwencje i przynajmniej starać się nie popadać w tarapaty. Marta natomiast tego nie potrafi, kocha kłopoty, a może raczej to kłopoty kochają Martę.
Powieść pomimo swojej dużej objętości – aż 750 stron, bardzo dobrze się czyta. Autorka pisze ciekawie wnikliwie analizując postępowanie bohaterów. Linia między dobrem i złem została wyraźnie zaznaczona, a niebezpieczeństwo balansowania przy tej granicy odpowiednio nakreślone. Nie mamy wątpliwości co jest dobre, a co złe, co można, a czego nie. Język jest prosty, zwyczajny, miejscami potoczny i dobrze pasuje do opisywanych wydarzeń. Nie znajdziemy tu opisów, czy ozdobników, nie ma patosu, czy poetyckości. Powieść oparta jest w znacznej mierze na dialogach, zdania są krótkie, informacyjne. Należy też zauważyć, że w powieści naprawdę dużo się dzieje. Akcja biegnie dość wartko, nie ma dłużyzn, co przy tak dużej ilości stron zasługuje naprawdę na uznanie. Trochę zawiódł moim zdaniem przekaz emocji. Wiemy, że one są, ale nie możemy ich poczuć.
„Ćma” jest opowieścią o marzeniach, o miłości, o determinacji, o sile ludzkiej psychiki i rozpaczliwym poszukiwaniu szczęścia w życiu za wszelką cenę. To historia, która jest przestrogą z jednej i nadzieją z drugiej strony. Jeśli tylko macie trochę więcej czasu na lekturę, to koniecznie sięgnijcie po historię Marty. Ta książka może Was zadziwić, zaskoczyć i dostarczyć sporo tematów do przemyśleń. Polecam serdecznie, bo warto!