Kerstin Gier to niemiecka pisarka, która zasłynęła "Trylogią czasu". Jest również autorką kilku innych równie poczytnych książek takich jak "Z deszczu pod rynnę", "Mężczyźni i pozostałe katastrofy" czy "Kasa, forsa, szmal". Jednak najbardziej znana jest właśnie z opowieści o Gwendolyn Sheperd. Niedawno skończyłam czytać drugą część trylogii czyli "Błękit szafiru" i chciałabym podzielić się z Wami moją opinią.
Gwen po ostatnich przygodach nie ma ani chwili, aby ochłonąć. Czeka ją kolejne ważne wydarzenie - soirée w XVIII wieku, na którym po raz kolejny spotka się z Hrabią de Saint Germain. Musi się bardzo dobrze przygotować do spotkania. Uczy się etykiety oraz poprawnego wysławiania się. Pobiera lekcje od roztrzepanego Giordano, który nie może ścierpieć tego, że w ciągu kliku godzin dziewczyna nie potrafi nauczyć się tego, czego jej kuzynka Charlotta uczyła się przez całe życie.
"Ostatnio mój organizm wytworzył prawdopodobnie więcej adrenaliny niż przez całe szesnaście lat mojego dotychczasowego życia. Tak wiele się zdarzyło, a ja miałam tak mało czasu, żeby się nad tym zastanowić, że głowa wprost pękała mi od natłoku informacji i wrażeń. "
Nastolatka musi pogodzić obowiązki szkolne ze stawianiem się na elapsję, podczas której udaje się w przeszłość. Podczas jednej z takich podróży spotyka młodego mężczyznę - Lucasa Montrose, jej dziadka, z którym spędza miłe chwile i dowiaduje się o nim wielu interesujących rzeczy na przykład tego, że miał dylemat, którą pannę wybrać na żonę.
W "Błękicie szafiru" nie brak oczywiście wątku miłosnego. Po bardzo romantycznym zakończeniu poprzedniej części nie jest tak kolorowo. Gideon z jednej strony nie wiedzieć czemu unika Gwendolyn, a z drugiej zakochany bez pamięci pragnie spędzać z nią każdą chwilę. Co sprawia, że młody mężczyzna się waha, ma wątpliwości? Ta huśtawka uczuć męczy dziewczynę i spędza sen z powiek.
Jak Gwendolyn poradzi sobie podczas spotkania z Hrabią de Saint Germain? Czy wyjaśni sobie wszystko z Gideonem? Czy Lucy i Paul to przestępcy, którzy wykradli chronograf dla swych niecnych celów?
Niezmiennie Gwen to moja ulubiona bohaterka tej serii. Zabawna, dowcipna, zawsze udaje się jej wyjść z problemowych sytuacji, stara się znaleźć złoty środek, by przetrwać trudne chwile. Z dnia na dzień dowiedziała się, że to ona ma zdolność podróżowania w czasie, to ona ma ten niezwykły dar. Ciężko jej sobie z tym poradzić. Na dodatek nadal nie uzyskuje odpowiedzi na swoje pytania, nikt nie chce powiedzieć jej o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Mimo to jest bardzo dzielna, wytrwała, ambitna, dąży do wyznaczonego celu i nie poddaje się.
"- Ty chyba jeszcze nie do końca rozumiesz, że odtąd nie będziesz miała zbyt wielu okazji, by opuszczać tę wyspę! - W głosie Gideona pobrzmiewała gorycz. - I to miasto. Zamiast wywozić cię na wakacje do Szkocji, twoja rodzina powinna była raczej pokazać ci wielki swiat. A teraz już za późno. Nastaw się na to, że wszystko, o czym marzysz, będziesz sobie mogła zobaczyć najwyżej na Google Earth."
Do moich ulubieńców śmiało mogę zaliczyć Xemeriusa - sympatycznego, roztrzepanego i zabawnego gargulca, który pojawia się dopiero w tym tomie. Właściwie powinnam powiedzieć, że jest to duch demona, który błądzi po tym świecie i który przyczepił się do Gwendolyn, gdyż ta ma zdolność widzenia pozaziemskich stworzeń. Gada jak najęty, można powiedzieć, że gęba mu się nie zamyka. Jednak to prawdziwy przyjaciel i przynosi Gwendolyn niejakie korzyści, na przykład podczas lekcji z Giordano podpowiadając jej odpowiedzi na pytania. Dzięki niemu nieraz śmiałam się do rozpuku. Przyznam, że sama chciałabym mieć takiego kompana.
Charlotta, kuzynka Gwen to postać, którą znienawidziłam od samego początku. Na szczęście pojawia się rzadko, bo za każdym razem kiedy ją spotykałam na kartach powieści, to byłam tak zdenerwowana, że miałam ochotę ją strzelić w pustą główkę.
Myślę, że mogę to zaliczyć do plusów tej książki, ponieważ celem autora jest właśnie to, aby czytelnik miał takie odczucia co do negatywnych bohaterów.
"Błękit szafiru" posiada dwa minusy. Pierwszy to nadmierne przeżywanie spraw miłosnych głównej bohaterki, które po pewnym czasie mnie irytowały. A kolejny to długość powieści. Była po prostu... zbyt krótka. Połknęłam ją w krótkim czasie i czuję niedosyt i chcę więcej.
Podsumowując polecam tę powieść wszystkim, którzy jeszcze jej nie czytali i tym, którzy uwielbiają podróżowanie w czasie oraz piętrzące się jak grzyby po deszczu tajemnice. Bardzo miło spędzało mi się przy niej czas i nie żałuję ani chwili. Nie mogę się doczekać filmu na podstawie "Trylogii czasu", na który na sto procent pójdę do kina.
Czytaliście może jakieś książki tej autorki? Może właśnie tę trylogię? Co o niej sądzicie?