Wiecie, co jest główną przyczyną wypadków drogowych w Polsce? Nie, strzelaniny podczas pościgów konnych na autostradzie za malos bandidos są na drugim miejscu. Główną przyczyną wypadków drogowych w Polsce są kokainiści frunący dwieście na godzinę swoimi pancernymi samochodami. Z wielkim hukiem przekona się o tym Marta Sokołowska, której w takich właśnie okolicznościach pojeździk zostanie sprasowany. Umarłszy, osieraca trójkę dzieci i owdawia jednego męża, Michała, lokalnego chirurga, schowka na cnoty wszelakie. Teraz Michał odpowiedzialnie bierze na klatę tragiczną sytuację i mężnie staje do walki z bezduszną Machiną Biurokratyczną w obronie swoich ukochanych dzieci… A przynajmniej tak uparcie twierdzi Narrator Kowalska, której wyraźnie ktoś dał w łapę.
„Nie oddam dzieci!” jest o… em, wszystkim, co akurat leciało w wieczornych wiadomościach i następujących po nich klonem „Uwagi!”: wypadkach, przemocy w rodzinie, korupcji, gwałtach, pozorowaniu samobójstw, depresji, niskich wyrokach… A zrobione jest tak po łebkach, że myśl o krótkich notatkach w brukowcach sama się nasuwa. W tej recenzji pozwolę sobie szerzej omówić jedynie dwa główne wątki, tj. piratów drogowych i toksycznej rodziny, bo jakoś nie mam siły ni ochoty pisać zbioru esejów analizujących każdą bzdurę. Zanim zacznę, pochwalę tylko kwestię niemożności natychmiastowego pokochania nowonarodzonego dziecka, którą poruszono w książce – jest ona nieomówiona, potraktowana powierzchownie i zahacza o patologię, ale i tak mile zaskakuje, że w ogóle się pojawiła. Choć moje czarne serduszko mi podszeptuje, że gdyby brak miłości do noworodka dotyczył matki, nie ojca, to zostałaby pewnikiem opisana jako suka z martwicą duszy. Taka dygresja, teraz przejedźmy się obejrzeć zakręty śmierci w Michalakolandii.
W dużym skrócie: wątek wypadków śmiertelnych wygląda jak bajeczka, którą mógłby opowiedzieć na dobranoc animator oazowy swoim podopiecznym. Dawno, dawno temu, żyła piękna, dobra, kochana Marta (dzieci się uśmiechają), którą zamordował swoim czarnym jak smoła piekielna BMW Alfred (dzieci patrzą przerażone). Niestety, Alfred był podstępny i bogaty, dlatego nie spotkała go żadna kara, a mąż Marty bardzo, bardzo cierpiał po stracie żony (dzieci płaczą). Ale nie martwcie się, kochani, ponieważ Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy, i Alfred na pewno pójdzie do piekła (dzieci zasypiają usatysfakcjonowane). W normalnym świecie wypadki samochodowe powodują normalni ludzie, nasi krewni i znajomi, którzy w czasie jazdy rozmawiają przez telefon, siadają za kółko „bo to tylko jedno piwo”, albo nie wiem, są przemęczeni. W Michalakolandii najwidoczniej dobrzy ludzie mogą tylko zginąć na drodze, bo powodowaniem kolizji zajmuje się samo piekło i szatani, tzn. dekadencko naćpani koką brutale prujący z oszałamiającą prędkością, którzy na co dzień biorą udział w zbiorowych gwałtach, podpalają bezdomnych, kradną głodującej matce rentę i jarają się przemocą. Tak. Co by czytelnik mógł się jeszcze bardziej pooburzać na niesprawiedliwość na tym świecie, to się jeszcze dopisze, że BMW wyszło niemal bez szwanku (w przeciwieństwie do pandy-samochód Marty, zgniecionego jak kartonowy model), a same bandziory odniosły niewielkie obrażenia, i co gorsza – tacy pomoc otrzymują! W szpitalu miejsce zajmują! Tak, Narrator Kowalska przez całą powieść nie może się nadziwić, że co to za świat, w którym nie zostawia się takich na pastwę losu. Wszystkie postacie poboczne dyszą żądzą zemsty, także lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni, którzy środki znieczulające podają z największym obrzydzeniem, nie omieszkując wycedzić pacjentowi do ucha, jak bardzo nim gardzą – pewnikiem doszłoby do krwawego linczu bez żadnego śledztwa, ale w tym bandyckim kraju za zamordowanie sprawcy wypadku można pójść do więzienia, wyobrażacie sobie?!
Eksperyment myślowy: domyślasz się, że u waszych sąsiadów źle się dzieje. Bezustannie słyszysz płaczące dziecko, dzieci są wychudłe i przygaszone, młodszy dzieciak ma ewidentnie jakieś zaburzenia. Na wszelki wypadek idziesz pożyczyć tam cukier. Domofon jest roztrzaskany, ale akurat wraca trzynastoletnia córka i wpuszcza cię do środka. W domu sąsiada chlew, cuchnie moczem, niemowlak drze się, ojciec jest wobec ciebie agresywny. Bierzesz młodą na spytki i dowiadujesz się, że no właściwie to ona zajmuje się teraz całym domem i rodzeństwem, a tatuś od śmierci mamy nie chodzi do pracy i codziennie pije, ale nie ma czym się martwić, poradzą sobie! Co robisz? Jeżeli zadzwonilibyście do opieki społecznej, to wiedzcie, że według Michalak jesteście wścibskimi hienami, które rozbijają rodziny i nie dają zwyciężyć potędze familijnej miłości. Tak tak, mili państwo – Michał jest czymś pomiędzy ponurą kliszą ojca pijącego z rozpaczy po śmierci ukochanej małżonki, a niezaradnym tatą z komedii, w której żona wyjeżdża i okazuje się, że mąż nie potrafi ugotować wody bez przypalenia jej i przesolenia. Wyraźnie nie radzi sobie z sytuacją, ma problemy psychiczne, jest na przemian otępiały i agresywny, stosuje przemoc psychiczną wobec dzieci (jakim sukinkotem trzeba być, żeby wcisnąć sześciolatkowi, że jak będzie grzeczny, to jego matka zmartwychwstanie?!), zatraca się w kieliszku, nie chce mu się wyjść do lekarza z wyraźnie chorym niemowlakiem, a całe to gotowanie, robienie zakupów, sprzątanie, pilnowanie brata, prasowanie, przeprowadzanie poważnych rozmów i inne babskie dyrdymały spadają na barki jedynej samicy w domu, to jest trzynastoletniej Mai. I mimo to, Narrator Kowalska próbuje nam wcisnąć, że… Michał to bohater pozytywny, któremu należy przede wszystkim współczuć, bo on cierpi, a te niedobre ludzie wtrącają mu się w życie, a on przecież sam se świetnie radzi – a tymczasem nieprzekupiony czytelnik widzi przeta, że główny antybohater to agresywny, skoncentrowany na sobie typ, który nie potrafi zrozumieć, że nie ma monopolu na przeżywanie żałoby (dla porównania: szlachetny Michał cierpi, ale głupia teściowa już histeryzuje). Każdy jego wybuch jest usprawiedliwiony zmęczeniem i cierpieniem, ale każda interwencja z zewnątrz to próba rozbicia jego ukochanej rodziny (którą całkowicie ma w nosie zarówno przed, jak i po wypadku). Morał Michalak? Relacja rodzinna może być przegnita, rodzic nawalać na całej linii, ale Miłość ci wszystko wybaczy i trzeba na dobre i na złe (głównie na złe) w tej rodzinie trwać, trwać, trwać, a sąsiedzi chodzić na paluszkach i udawać, że nic nie widzą, nic nie słyszą, sami sobie poradzą najlepiej, najgorzej to się wtrącić.
Wierzę, że po wydaniu tej książki Michalak została zasypana ofertami pracy od producentów wszelkich „Sądów rodzinnych”, „Ukrytych prawd” i temu podobnych – istnieją nawet teorie, że fragmenty tego dzieła są zgrabnym przekształceniem fragmentów odrzuconych scenariuszy do tych seriali. Styl jest okropny: mieszanie czasów, dialogi dzielące się na „wulgarne”, „infantylne” i „nijakie”, nie idzie odróżnić poglądów bohaterów od poglądów narratora, totalny brak wyczucia wobec języka – pisanina Michalak to kakofonia, i to nie dość, że pełna fatalnie zestawionych dźwięków, to jeszcze wygrywanych na połamanych instrumentach. Do tego ta nieszczęsna Narrator Kowalska, okropna pleciuga, którą pali od zachowywania tajemnicy, więc nie może się powstrzymać przed zdradzaniem czytelnikowi kolejnych wydarzeń. Jest jak ta upierdliwa osoba, która patrzy wam przez ramię w trakcie oglądania filmu, co pięć minut spoileruje i nie może do niej dotrzeć, że chcecie sami obejrzeć, a nie usłyszeć jej streszczenie.
Śmiem zaryzykować stwierdzenie, że „Nie oddam dzieci!” jest jeszcze bardziej szkodliwe niż „Bezdomna”. Bo głupoty, durnoty i „w wyobraźni wszystko się mieści” swoją drogą, jednak zdecydowanie gorsze wydaje mi się uprawianie populizmu. Poważna literatura ma otwierać oczy, a nie je zamydlać, ma analizować świat, nie manipulować emocjami. Autorka ewidentnie potraktowała tę powieść jako upust dla gniewu, który się w niej nagromadził przy czytaniu wiadomości przetrawionych przez „Fakt”, stąd też postacie czarno-białe jak pionki do szachów (poziom skomplikowania osobowości podobny), wstawiennictwo św. Oburzenia przy każdym akapicie, i wreszcie bardzo płytkie postrzeganie rzeczywistości: w sądzie nie ma żadnej sprawiedliwości, bite kobiety zostają w toksycznych związkach, bo lubią być bite, bandyci to dostają maksymalnie dwa lata za morderstwo, dobry lekarz nie może być okropnym człowiekiem, ludzie na wsi to patologia. Żadnych głębszych przemyśleń, prób analizy, przedstawienia trudnych decyzji czy skomplikowanych problemów, Michalakolandia to kolaż zrobiony z tabloidowych wycinków. Piękny to materiał pod publiczkę, ale przecież nie o to chodzi w książkach poruszających trudne problemy, nieprawdaż?
Bardzo dziękuję za taką „poważną” „literaturę”, niech lepiej Michalak zostanie przy tych swoich owocowych domkach bez łap. Albo Gwiezdnym Spacerowiczem* - za każdym razem, gdy ją natchnie do pisania, niech wychodzi na spacer i idzie tak długo, aż jej przejdzie ochota na cokolwiek.
^ ja, czytając o Michale wchodzącym w interakcje ze swoimi dziećmi, koloryzowane
* - wszak jak czytamy w książce: "– Nasz Gwiezdny Spacerowicz [1] wypisał się na własne żądanie.
– Gwiezdny Spacerowicz? – Drozd uniósł brwi.
[1] Gwiezdny Spacerowicz – ang. Skywalker, od Luke Skywalker z Gwiezdnych Wojen."
[Recenzja została po raz pierwszy (29.05.2015) opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]
Najmocniejsza powieść Katarzyny Michalak. Roztrzaskuje serce na kawałki, wzbudza skrajne emocje, wzrusza do łez. A przecież ta historia może się przydarzyć każdemu… Michał Sokołowski, młody i utalento...
Ok, książki Michalak nie zasługują może na Nobla, albo inną nagrodę w dziedzinie literatury, ale po co tyle złośliwości w recenzji. Jeśli się nie podobało, można było czytanie przerwać... Niektórym czytelnikom się podoba, innym nie. Nikt przecież nie zmusza do czytania tego typu książek...
Komentarze (2)
@KazikLec · prawie 4 lata temu
"Jeśli się nie podobało, można było czytanie przerwać..." Mam w zwyczaju kończyć rzeczy, które zacznę - kto wie, może czeka mnie na końcu miła niespodzianka! Już nie mówiąc o tym, że moje opinie nie byłyby do końca fair, gdyby nie obejmowały całości.
"Niektórym czytelnikom się podoba, innym nie." Istotnie - i mnie się nie podobało bardzo. Nie wiem, jak miałoby na moje odczucia to, że innym podeszło.
Ja też, jak trafiam na takie „perełki”, to krew się we mnie burzy. Skoro nie ma opcji, żeby autorzy płacili kary za robienie wody z mózgu czytelnikom, to niech przynajmniej recenzenci mają prawo ostrzec innych czytających w takiej formie, jaką uznają za skuteczną. Przeczytałam recenzję i już wiem, że z tą autorką nie będzie mi po drodze. Bardzo dziękuję recenzentowi 😉
Najmocniejsza powieść Katarzyny Michalak. Roztrzaskuje serce na kawałki, wzbudza skrajne emocje, wzrusza do łez. A przecież ta historia może się przydarzyć każdemu… Michał Sokołowski, młody i utalento...
„Nie oddam dzieci” Katarzyna Michalak Całość zawiera spoilery, więc uważajcie jeżeli chcecie przeczytać to „dzieło” Już dawno nie miałem weny na pisanie recenzji, tak to już u mnie wygląda, że najb...
Michał Sokołowski to młody i utalentowany chirurg, który jest bardzo oddany swojej pracy. Mężczyzna w szpitalu spędza bardzo dużo czasu i uratował już wiele ludzkich żyć. Niestety lekarz nie zauważa ...
@viki_zm
Pozostałe recenzje @KazikLec
Chryzantema, cytra, topór
To, że klan Inugami to banda serdecznie nienawidzących się nawzajem palantów, nie jest żadną nowością. Równie dobrze znanym w okolicy faktem jest ich źle skrywane wyczek...
1937, prowincja, cała okolica żyje ślubem lokalnego panicza i nauczycielki. I będzie jeszcze bardziej żyła morderstwem, które wydarzy się w noc po ceremonii, gdy rodzinę...