Niesamowite reportaże napisane przez polskiego sędziego ze Śląska. Powinny być czytane i tłumaczone na inne języki, zwłaszcza na język niemiecki. Mimo, że powstały jeszcze w kraju komunistycznym, są ponadczasowe. I nie chodzi tu wcale - ani mnie, ani tym bardziej autorowi - o jakąś antyniemieckość. Nie! Tu chodzi o prawo. O pamięć o zbrodni i o jej ofiarach.
Pierwszy reportaż
Świadkowie (1979)- to żywe sprawozdanie z późnego, pewnie ostatniego (1975-1981) procesu nazistów - katów z obozu w Majdanku. Podczas procesu w Düsseldorfie to oskarżeni przez swych mecenasów (zwłaszcza Ludwiga
Bocka) chcieli zastraszyć świadków i na koniec otrzymali (nie wszyscy) symboliczne kary.
Drugi to
Przesłuchanie (1976, 1986 - wyd, niem.
Das Verhör) - wrażenia polskiego sędziego (zapewne autora, przewodniczącego Komisji d.s. zbrodni hitlerowskich w Polsce), który do celów procesowych i dla dokumentacji nazistowskich zbrodni przesłuchuje ofiary okaleczone na całe życie przez zbrodnicze (medyczne i pseudomedyczne) eksperymenty.
Trzeci,
Sędzia i kat, czyli jeden dzień doktora Thümmlera (1986) to wewnętrzna dyskusja, polemika polskiego sędziego z tym, co czynił, jakim sędzią był w latach II Wojny Światowej jego niemiecki kolega - bo też sędzia - na okupowanym Śląsku. To analiza zbrodniczej działalności prawnika z Chemnitz, właśnie dra Johannesa
Thümmlera, szefa śląskiego Gestapo i SD, a także przewodniczącego tzw. sądów doraźnych, które skazywały na śmierć tysiące osób, w tym dzieci. Ale ów sędzia dożył w spokoju późnych lat, pracując potem w zakładach Zeissa.
Jest to bardzo specyficzna lektura, bardzo osobliwy reportaż. Można śmiało powiedzieć, że moc jego przekazu nie ustępuje reportażom Hanny Krall. Ale sposób opowiadania Krall i Musioła są całkiem inne. Krall pisała "artystycznie" - jej język jest oszczędny, minimalistyczny, konkretne postaci i losy zostały sprowadzone do symboli. Musioł jest przede wszystkim prawnikiem i jego narzędziem - i siłą zarazem - jest dokładność, rzetelność przekazu i maksymalna dokumentacja przypadku. Bo też inny obojgu przyświeca cel, choć oboje chyba zdają sobie sprawę z tego, że właśnie zapis tych wydarzeń - dla tych którzy przeżyli - jest tym najważniejszym, a często i jedynym, co pozostanie. Trzeba o ofiarach zachować pamięć, bo kary raczej nie będzie... Choć zbrodnia bez kary to najprostsza droga do kolejnej zbrodni. Autor twierdzi, nie bezpodstawnie, że prawo we współczesnym świecie się trochę pogubiło, a już zwłaszcza to w Niemczech. Temu "pogubieniu" sprzyjali zresztą w Niemczech po wojnie alianci (o czym wspomina brytyjski historyk
Ponting, piszą o tym i
inni).
W
Świadkach i w
Przesłuchaniu do głosu dochodzą ofiary. Musioł opowiada ich głosami. Od siebie dodaje tylko czasem swoje myśli i wątpliwości: bo jak można bez oporów "przesłuchiwać" - choćby w całkiem innym celu i charakterze - kogoś, komu przesłuchanie kojarzy się z całym nazistowskim aparatem represji? Widząc tych ludzi zdaje sobie sprawę - i należało to zrobić - że ich świadectwo to tylko połowa, należało ich sfilmować, sfotografować, co im nazistowska przemoc zabrała, jakimi kalekami uczyniła, by ją można było z tym skonfrontować. Bo papier przyjmie wszystko...
W trzecim tekście otrzymujemy dokładną analizę działalności niemieckiego sędziego na Śląsku: fakty, zeznania, dokumenty, a zwłaszcza...listy skazanych na śmierć do ich rodzin: do żon, dzieci, matek. Rodziny je zachowały, a hitlerowcy pozwalali wysyłać - miały nieść ze sobą element zastraszenia. To piękne i w najlepszym znaczeniu patriotyczne teksty! Skazani za "zbrodnie przeciw narodowi niemieckiemu", czyli...nie, nie tylko za udział w partyzantce, ukrywanie Żydów czy tzw. "Rassenschande". Tą zbrodnią było cokolwiek, co przynosiło jakikolwiek, także tylko materialny uszczerbek "rasie panów" - za nielegalną hodowlę zwierząt, ukradzione jabłko, wydojenie własnej kiedyś krowy, która została zarekwirowana do niemieckiej obory. To wszystko jest zbrodnią przeciwko narodowi niemieckiemu i podlega sądom doraźnym a tam - karze śmierci. "Proces" trwa 2 minuty, nie przysługuje obrońca, wyrok wykonuje się natychmiast. Niezależnie od wieku, udowodnienia winy czy stanu podsądnego: nieważne, czy ma 6 lat lub jest w ciąży. Musioł analizuje to, by udowodnić, że to, na co powołuje się niemieckie prawo (przedawnienie i niechęć do pociągnięcia do odpowiedzialności sędziego-sprawcy) to nie jest sprawiedliwość, a to, co czynił na Śląsku Thümmler nie licowało z działalnością żadnego sądu ani pozycją sędziego. Bo rzeczywiście: jeśli sędzia staje się katem, to o jakiej sprawiedliwości mowa? To sędziowie mają być jądrem sprawiedliwości, świecić jej światłem, jak chrześcijanie dobrem dla swego kościoła i na zewnątrz.
Wy jesteście solą dla ziemi. Jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. (Mt. 5, 13) A sędzia przestaje działać zgodnie z prawem, jeśli staje się realizatorem prawa, jak je rozumie partia. Mieliśmy tego przykłady w czasach nazizmu i w czasach komunizmu. Mamy je i dzisiaj. Sędziowie, którzy ulegli politycznej korupcji powinni być usunięci, a ich czyny muszą podlegać ocenie prawa. Bo pokusa ulegania władzy jest zawsze - nie tylko w czasach autorytarnych rządów, czy w czasie wojny. Reguły te zachowują aktualność i w czasach pokoju. Wystarczy poczytać, co w swym mini-traktacie o sprawiedliwości pisze Józef Musioł - sam również sędzia:
"
Jest niemal regułą, że ludzie ignorujący sąd, ograniczający jego kompetencje i niezawisłość, jeśli znajdą się sami bądź ich bliscy na ławie oskarżonych, oczekują sądu niezawisłego, mądrego, łagodnego, niezależnego od władzy i układów, wolnego od nacisków, jakie przedtem, gdy byli u władzy lub mieli wpływy, sami uruchamiali. Oczekują sądu sprawiedliwego, choć tę sprawiedliwość naruszali rzekomo w imię wyższych celów." (Sędzia i kat, czyli jeden dzień doktora Thümmlera)
Gdy prawo przestaje być prawem, wtedy nie bezpośredni wykonawcy (są sytuacje, w których nie ma kata: np. ruchome komory gazowe), lecz właśnie sędziowie stają się odpowiedzialni za przestępstwa wobec ludzi, których skazywali w imieniu partii lub państwa.
"
Wielki filozof niemiecki, Karl Jaspers, jeden z nielicznych, który nie dał się porwać ideologii "wielkiego Führera", tuż po klęsce hitlerowskiej, roztrząsając problem winy, stwierdził: Wina polityczna staje się winą moralną, ilekroć władza niszczy sam sens władzy, urzeczywistnianie prawa, etos i nieskazitelność własnego narodu. Gdzie bowiem władza nie ogranicza sama siebie, tam panuje przemoc i strach, a wreszcie zniszczeniu ulega życie i dusza." (j.w.)
"
Z osobą sędziego wiążemy najwyższe wymagania moralne i etyczne. Z osobą kata przymioty te sprowadzamy do właściwości czysto fizycznej sprawności. To prawda, że kat przecina ową nić życia i jest ostatnim, który dotyka żywego człowieka. Ale prawdą jest, iż to wyrok sędziego zwalnia go z wszelkich moralnych skrupułów. Jeśli sędzia nie spełnia swej funkcji sędziego, a jedynie podpisem czy władczym gestem ręki decyduje o pozbawieniu życia człowieka, przestaje być sędzią, a staje się katem. A właściwie nadkatem, którego nie może chronić to, co chroni kata: obowiązek wykonywania wyroków." (j.w.)
Sędziowie nie mogą być bezkarni bo mogą się stać zbrodniarzami. A trzeba móc i mieć narzędzia prawne, by odróżnić sędziego od przestępcy.
Najsilniejsze wrażenie w tych 3 skrupulatnie dokładnych i przez autora udokumentowanych (z numerami akt, datami i nazwiskami ofiar) reportażach robią cytowane w tekście listy Ślązaków skazanych przez Thümmlera na śmierć.
Odbiór książki w formie audiobooka psuje niestety lektor, który słabo czyta liczne nazwy i słowa napisane po niemiecku.