Słońce zalewało żarem rozległe, wyżynne tereny Nowego Meksyku.Choć oglądałem w dzieciństwie z dużym zainteresowaniem wszelkie westerny - nie tylko amerykańskie, ale też włoskie, jugosłowiańskie czy enerdowskie - literatura tego typu mnie jakoś ominęła. Nie ciągnęło mnie wcale do Karola Maya (zresztą rzadkość w ówczesnych w bibliotekach). Może i dobrze? May nie wiedział o Ameryce o wiele mniej, niż jego o dwie dekady później piszący krajan, Fritz Daum. Fala zainteresowania Ameryką, Indianami w literaturze europejskiej ruszyła pod koniec XIX w. i na początku XX w. trzymała się mocno. Dlatego też na język polski tłumaczono co się dało, także autorów niemieckich. Kierowany do młodzieży trzyodcinkowy cykl Dauma o Wilu Scotcie został przetłumaczony na język polski i wydany jeszcze w wieloetnicznym Lwowie. Autor był płodny - wydał sporo tytułów o Dzikim Zachodzie i Indianach. Ale nie widziałem na rynku wydawniczym w Niemczech współczesnych wydań. Czyżby dlatego, że Fritz Daum, figurujący jako autor jednej z trzech wersji biografii
Horsta Wessela z 1933 to ten sam autor...?
W obecnych czasach również u Karla Maya, który pisał swe książki na długo przed powstaniem partii nazistowskiej w Niemczech, doszukano się antysemityzmu... Jestem zdecydowanym przeciwnikiem kastrowania, przeinaczania czy "uwspółcześniania" literatury - ona ma być świadkiem swego czasu. Przechowuje język epoki i jej poglądy. U Dauma nie ma antysemityzmu, ale pojawiają się - bardzo zawoalowane - zdania, przy których na chwilę się zatrzymałem. Może gdyby nie pisał to Niemiec, nie zwróciłbym na to uwagi?
To była właśnie przyroda, w której jedynie silniejszy ma prawo do życia. s.63
Cóż złego - powiecie - może być w powielaniu poglądów Darwina? Przecież to nauka - przyroda tak właśnie funkcjonuje! Tylko że teoria ewolucji Darwina w Niemczech stanęła u podwalin hitlerowskiej ideologii o rasie panów. Oni mieli być tymi silniejszymi, a podbitym narodom (ale też jednostkom chorym), jako słabszym, odmawiano prawa do życia. Na podstawie tej właśnie zideologizowanej i przełożonej na świat ludzki teorii naukowej. Więc jeśli autor pisze o Wesselu...to nie dziwię się, że dziś niemiecki wydawca po jego książki nikt nie sięga, choć nie zawierają w treści nic złego. No... może tylko jeszcze raz się zdziwiłem, kiedy Wil - pozytywny bohater, prawy, młody człowiek - mówi do Amerykanina, który ostrzelany z przez Meksykanów uciekł z przejścia granicznego:
- Halo towarzyszu, to te brudasy cię postrzelili?
Ja rozumiem, gdy tak się odzywa pijaczyna i zbój, z którym Wil właśnie rozmawia, ale że ON? (s. 101) A potem, kilka stron dalej w podobnym tonie sam narrator:
Ożenił się przed laty z Meksykanką, co nie przyniosło mu splendoru w oczach Amerykanów (s. 105) W porządku - to może być signum temporis. jak bowiem traktowano Indian w USA? Jeszcze w latach 80-ych XIX w. strzelano do nich jak do kaczek, przesiedlano przymusowo, odbierano dzieci - jakby nie byli ludźmi. To samo - i jeszcze dłużej - dotyczyło czarnych. Dla XIX w. to może być prawda czasu. Ale kiedy właściwie dzieje się akcja tego westernu? Prawdę mówiąc nie wiem... Wszystkie miasta z bankiem i pocztą mają telefon (o telegrafie ani słowa), choć nie mają ich...posterunki graniczne. Kiedy w USA stworzono sieć międzymiastową, skoro w Niemczech zaczęto ją budować dopiero ok. 1914 roku? Wil posługuje się latarką... Przenośna latarka na baterie wynaleziona została w 1899 roku, ale "pierwsze latarki były duże i ciężkie, dopiero w kolejnych dziesięcioleciach stały się poręczne i funkcjonalne" piszą na
forach... Nawet w niedużych miastach w Nowym Meksyku działa elektryczność. Pierwsze miejskie sieci elektryczne w USA to koniec XIX w...więc jakie elektrownie mogły funkcjonować na prowincji, w małych miasteczkach? Wiatrowe? Na lokomobile? Czyżby więc Daum osadził akcję w czasach sobie współczesnych - w latach 20ych? Na to wygląda.
Przyjrzyjmy się więc akcji. Jest w niej wszystko, co lubią tygryski - czyli młodzi czytelnicy: prawy, młody bohater, który zręcznie wymyka się pogoni stróżów prawa za to, że pomścił śmierć przyjaciela, zastrzelonego przez bandytów. Są poszukiwacze złota, mustangi, skaliste góry, strzelaniny i pierwsza miłość. Prawi ludzie się wspierają i choć w tej części tego się nie doczekamy, jest szansa na typowy happy end...w następnych częściach. Które są podobno samodzielne i mogą być czytane osobno. prawdę mówiąc nie sądzę.
Na jedno zwróciłem uwagę od samego początku powieści: pisana jest bardzo dobrym, klasycznym, poprawnym (choć nie bez potknięć, o czym poniżej) językiem polskim. Nie wiem, czy to zasługa pierwotnego tłumacza, Tadeusza Kaczkowskiego, czy "uwspółcześniaczy", ale podejrzewam, że uwspółcześniali głównie pisownię. Za to dodałem jedną gwiazdkę (ocena ogólna bylaby pewnie wyższa, gdybym był nastolatkiem). Co się autorowi?/redakcji? nie udało, co się wypsnęło? Niewiele, ale i tak wytknę: pijaczyna dwa razy wypija tę samą butelkę whisky do dna (s.101 i 103); Wil nie słyszy, jak go zamykają w pokoju na klucz; ktoś zdejmuje ze ściany winchester (nie winchstera!); brak jakiejkolwiek odmiany nazwisk - czyżby nieznajomość wołacza? (np. Wil Scott, trzeba jechać! s.99).
Ogólnie rzecz biorąc pozycja, która nadaje się dla młodzieży. Jestem przeciwnikiem upupiania jej światem bez kolców, konfliktów i chorej poprawności polityczno-językowej. Zmienianie wstecznie treści literatury z innych epok dopuszczalne jest tylko w światach rządzonych przez tyrańskie reżimy w antyutopiach - vide
1984 Orwella (który zresztą zapożyczył to z rzeczywistości ZSRR, gdzie retuszowano wstecz zdjęcia i treści w gazetach).
Notatki>>
cabri, Seven Rocks, Red Creek Ranch,
Guadelupe Mountains, Black Horse Mesa, Gleens Bend,
Table Mountains, Bowie ("nieładna nazwa" miasteczka: cofnięty, będący w recesji?) Bend.