Mówi się, że piłka nożna to sport zawodowy Polaków. Kibice ochoczo zagrzewają drużynę do walki, nie tylko na trybunach ale i w domowym zaciszu. Tymczasem… Wyobraźcie sobie sytuację jak z popularnego teleturnieju: Prowadzący „Kim był Kazimierz Deyna?”, Ja: „Piłkarzem!”. I na tym kończy się moja wiedza dotycząca Kazimierza Deyny. Fakt pierwszy, jestem laikiem jeżeli chodzi o piłkę nożną. Fakt drugi, musi upłynąć kilka minut abym zorientowała się, którzy to „nasi”. Fakt trzeci: w moim domu nie ogląda się piłki nożnej.
Pewnie zdziwi Was fakt, że odważyłam się sięgnąć po biografię Kazimierza Deyny, jeżeli piłka nożna kompletnie mnie nie interesuje. Już wyjaśniam: Deyna to przecież nie tylko piłkarz, ale i człowiek z krwi i kości, a ja lubię poznawać historie znanych osób. Chcę też podkreślić, że „Deyna czyli obcy. Amerykański sen” klasyczną biografią nie jest. Ale o tym za chwilę.
Kazimierz Deyna urodził się w październiku 1947 roku w Starogardzie Gdański, zmarł we wrześniu 1989 roku w San Diego. Przez analityków sportu uważany za jednego z najlepszych polskich piłkarzy w historii. Grał w reprezentacji Polski, kontynuował karierę w Łodzi, Warszawie i Manchesterze (schyłek kariery to San Diego).
„Deyna czyli obcy. Amerykański sen” to rozszerzone o amerykański rozdział wcześniejsze wydanie biografii piłkarza napisanej przez Romana Kołtonia. Rozdział ten jest owocem pracy Małgorzaty Kałuży i Janusza Marciniaka, którzy przyjaźnili się z piłkarzem w Ameryce.
Biografia Deyny to z pewnością nie lada gratka dla miłośników piłki nożnej, zwłaszcza tych zainteresowanych historią polskiego futbolu lat 60., 70. i 80. Ja liczyłam na historię człowieka, osobisty portret piłkarza, a dostałam cały przekrój wydarzeń, skrótów meczów piłki nożnej, fragmentów wypowiedzi i innych wywiadów z osobami ze środowiska piłkarskiego. Autor przewertował chyba wszystkie dostępne archiwa i przejrzał ogrom materiałów by stworzyć tego kolosa (książka ma ponad 500 stron). Trzeba podkreślić, że większość z tych rozmów łatwych nie jest – wciąż wyczuwalne są złe fluidy wiszące nad Deyną, a wspomnienia nadal budzą emocje. Zaskakuje skrupulatność odtworzenia tła historycznego i społecznego; ja niestety w trakcie lektury wynudziłam się jak mops, a większość książki przekartkowałam. Towarzyszyła mi myśl, że przy tym natłoku historii, anegdot i rozmów gubi się sam Deyna.
O ile większość książki przedstawia Deynę jako piłkarza, o tyle dodany rozdział o pobycie w USA pokazuje, że był też człowiekiem, który miał słabości, walczył z demonami. Czyli z jednej strony geniusz piłkarski, z drugiej człowiek z trudnym charakterem, niezrozumiany przez otoczenie. Muszę przyznać, że ten fragment podobał mi się najbardziej. Wydawca chwali się, że nowe wydanie zostało uzupełnione o zdjęcia z amerykańskiego pobytu – i faktycznie to nie tylko fotografie związane z futbolem ale też sporo materiału całkiem prywatnego.
I jeszcze kilka słów o autorze – jako, że ogólnie fanką sportu nie jestem i rzadko oglądam jakiekolwiek transmisje, autor jawił mi się jako starszy pan, który karierę ma już dawno za sobą. Tymczasem to pięćdziesięciolatek, który od nastoletnich lat interesował się piłką nożną. Dziennikarz, pisarz (na swoim koncie ma siedem książek), komentator sportowy i jutuber.
„Deyna czyli obcy. Amerykański sen” to lektura obowiązkowa dla każdego fana piłki nożnej. Śmiem twierdzić, że każdy laik, taki jak ja, po prostu się w tej książce nie odnajdzie. Pewne jest, że „Deyna” to ogrom informacji, jednak mam wątpliwość czy przekazane są w jasny i czytelny sposób – mnie język autora do siebie nie przekonał.