Zacznijmy może od tego, że gdybym wiedziała, że ,,Kobiety ich mężczyzn'' są zbiorem opowiadań to prawdopodobnie nie wypożyczyłabym tej książki. Nie lubię bowiem opowiadań. Większość z nich do mnie nie przemawia – albo są dla mnie zbyt krótkie i pozostawiają mnie z uczuciem niedosytu i rozczarowania, albo są zbyt długie, albo traktują zwyczajnie o niczym i zostawiają mnie z pytaniem o to, po kiego czorta w ogóle je czytałam?
A jak jest w przypadku opowiadań Sofiji Angruchowycz? ,,Kobiety ich mężczyzn'' składają się z tekstów specyficznych, hipnotycznych i wciągających. Język autorki ociera się momentami o poetyckość i zostawia w czytelniku poczucie melancholijnego smutku, tego uczucia, które pojawia się w nas gdy siedzimy na jakimś starym dworcu PKS w małej wyludniającej się miejscowości w której wciąż widzimy ślady ,,lepszych czasów'' i czekamy na spóźniający się, rozklekotany autobus.
,,Jestem całkowicie pewna tylko jednego. Tam, gdzie odprowadzili Izabelę kelnerzy w białych ubraniach, nie mogło się na nią doczekać małe zwierzątko z pokaleczonymi łapkami.''
,,Kobiety ich mężczyzn'' były dla mnie smutne – smutne, straszne, depresyjne i przepełnione poczuciem beznadziei. Nie znalazłam w nich tej satyry, którą obiecywał mi blurb. I w przeciwieństwie do blurbu nie wyobrażałabym sobie malarki-autorki, jako karykaturzystki. Nie. Już prędzej widziałabym ją malującą obrazy przedstawiające smutną, jesienną podmokłą wieś albo grzęzawiska w lesie. Miejsca mokre, przygnębiające i przepełnione melancholią.
Tak, jak opowiadanie ,,Roverandom'' otwierające książkę.
Andruchowycz uwielbia też kreślić wizerunki prawdziwych femme fatale, trochę szalonych, czasem posiadających psychopatyczne albo socjopatyczne skłonności kobiet wokół których orbitują dosłownie wszyscy (,,Izabela'', ,,Czerwone z białymi kwiatami'', ,,Blair Witch Project'') – kobiety te są tajemnicze, pociągające, uwodzicielskie. Nie można im się oprzeć, trzeba im podporządkować swoje życie, trzeba im ulec. Nie można z nimi wygrać. Można je tylko zabić.
Kobiety w tych opowiadaniach są też często nieszczęśliwe (,,Ruth'', ,,Forever Together'', ,,Notatka wyjaśniająca''), zamknięte w poczuciu beznadziei i przez to bezradne, niewidzące wyciągniętych pomocnych dłoni albo wręcz zupełnie pozbawione oparcia w otoczeniu (,,Księżna'', ,,Diadia Wania śpiewa o mojej miłości''). To dziewczyny przypominające przyparte do muru wystraszone zwierzątka.
Albo starsze, dojrzałe i oceniające wiedźmy (,,Pani Dorota'', ,,Forever Together''), które wiedzą wszystko o wszystkich i na tym budują swoje życie.
Jedyny męski głos pojawia się w opowiadaniu ,,Luba'' ale i jemu nie możemy wierzyć. Prawdopodobnie kłamie, od początku do końca, próbując przekonać nas, czytelników, co do tego, że prawda wygląda zupełnie inaczej, niż podejrzewamy.
I trzeba mu przyznać, że robi to całkiem umiejętnie.
Jak w przypadku każdego zbioru opowiadań ciężko jest powiedzieć o czym dokładnie są ,,Kobiety ich mężczyzn'', jaka jest ich myśl przewodnia. Podejrzewam, że każdy odczyta ją na swój sposób. Dla mnie była to jednak książka od początku do końca zwyczajnie smutna.
UWAGA: Osoby czułe na bezmyślną krzywdę wyrządzaną zwierzętom powinny opuścić lekturę opowiadania ,,Izabela'' jeśli zdecydują się sięgnąć po książkę.