Książka "Królowa deszczu" to moje drugie spotkanie z Katherine Scholes - autorką, która zyskała sobie moje uznanie dzięki powieści "Lwica". "Królowa deszczu" to najbardziej afrykańska opowieść jaką miałam przyjemność czytać. Gdybym miała pokusić się o wskazanie jakiejś innej historii o podobnym klimacie, to bez wątpienia byłaby to powieść Ilony Hilliges "Gwiazdy nad Afryką".
Katherine Scholes zabiera czytelnika do Tanzanii, do placówki misyjnej w Dodomie oraz do Langhali - niewielkiej osady na zachodzie kraju, gdzie funkcjonuje ośrodek ze szpitalem i kaplicą dla czarnoskórej ludności z okolicy. Annah Mason wyrusza na misję do Afryki, aby podobnie jak jej zmarła już ciotka Eliza nieść pomoc miejscowej ludności. Wykształcenie pielęgniarskie jest bardzo pożądane na placówkach, gdzie często nie ma nawet lekarza, a niewiedza, brak higieny i leków prowadzą do chorób, cierpienia i śmierci. Wspólna praca z doktorem Michaelem Carringtonem i jego żoną Sarah w Langhali utwierdza kobietę w przekonaniu, że praca dla tubylców to jej powinność i powołanie. Jednak przyszłość kryje sporo niewiadomych i na skutek pewnych okoliczności nasza bohaterka opuszcza przyjaciół i rozpoczyna pracę na własną rękę.
Po wielu latach Annah odnajduje swoją chrześnicę Kate - córkę Sarah i Michaela i opowiada jej prawdziwą historię swojego życia - przyjaźni, miłości i pracy w Afryce. A my, czytelnicy, jesteśmy niemymi świadkami tej przejmującej i barwnej opowieści. Wraz z bohaterami jeździmy po bezdrożach Tanzanii, przedzieramy się przez dzikie leśne ostępy, walczymy z głodem i zaniedbaniem dzieci w murzyńskich wioskach, uczestniczymy w licznych obrzędach ludowych, staramy się nieść pomoc i wiedzę wszędzie tam, gdzie jest ona potrzebna. Jesteśmy świadkami zmian politycznych, zamieszek wśród lokalnych plemion i ostatecznie utworzenia państwa Tanzanii z połączenia dwóch afrykańskich krajów - Tanganiki i Zanzibaru. Jednakże tło polityczne jest w zasadzie jedynie zasygnalizowane i nie dominuje w całej opowieści. Wyprawa na Czarny Ląd jest dla nas niezwykłym doświadczeniem i przepiękną przyrodą, która nie jest jednak wolna od przykrych niespodzianek i wielu niebezpieczeństw.
Historia opowiedziana przez Katherine Scholes urzekła mnie swoim realizmem, egzotyką i szeroko rozumianym pięknem. Afryka widziana oczami autorki, która urodziła się na placówce misyjnej w Tanzanii i tam spędziła swoje dzieciństwo, przyciąga swoją innością i wydaje się być przyjazna wszystkim tym, którzy gotowi są zaakceptować pewne reguły i zasady postępowania. Proste życie w zgodzie z przyrodą i prawidłami natury może okazać się niezwykłym doświadczeniem i prawdziwym spełnieniem marzeń dla kogoś, kto zasmakował specyfiki Czarnego Lądu. Kultura, zwyczaje i obrzędy murzyńskich plemion mają swój niepowtarzalny urok.
Autorka przepięknie maluje słowem afrykańskie krajobrazy i umiejętnie przekazuje całą gamę przeróżnych emocji. W jej opowieści można się naprawdę zapomnieć. Po zakończonej lekturze mamy wrażenie jakbyśmy osobiście odwiedzili Tanzanię, przemierzali z zachodu na wschód i z północy na południe ten intrygujący kraj. Wydaje nam się, że bohaterowie tej historii są naszymi prawdziwymi przyjaciółmi, których może jeszcze kiedyś uda się odwiedzić.
Pozostaję pod ogromnym wrażeniem tej opowieści. Jeśli gustujecie w afrykańskich klimatach, lubicie przygody, egzotyczne miejsca i małą nutę niepewności towarzyszącą lekturze, to sięgnijcie po "Królową deszczu". Ta powieść na pewno spełni Wasze oczekiwania.