Debiut pisarski Joanny Parasiewicz to zaskakująco dobra książka, napisana z rozmachem, natchnieniem i widocznym sznytem zainteresowań Autorki. Bardzo mi się podobała z różnych względów, lektura wciągnęła, choć nie bez zastrzeżeń. Otóż.
Historia przedstawia losy młodego Kostii Orłowa, fascynata rodzącego się lotnictwa, konstruktora, młodego adepta sztuki latania, wreszcie oficera pruskiej armii. Kilkaset kilometrów dalej Stefania, młodziutka dziewczyna zwana Fifi żyje na dworku swojej rodziny pielęgnując odmiany róż. Ich losy krzyżują się, między młodymi pojawia się uczucie, choć początkowo dość oszczędnie ukazane. Rzeczywistość przedwojenna przed tzw. Wielką Wojną wśród kosmopolitycznej ludności europejskiej została bardzo przyjemnie przez autorkę podana.
Narracyjnie jest dobrze, ale drobnymi momentami Autorka znając dobrze historię własnych bohaterów zaczyna popadać w manierę kroniki historycznej. "Maurycy zrobił to, tamto, ożenił się potem drugi raz to dziecko to ktoś zmarł potem coś postanowił." Jest to przemieszane
z normalnymi dialogami bez oddzielenia odpowiednio rozdziałami. Nie wiem czy to zła redakcja, czy mieszana koncepcja utworu w zamyśle pisarskim. A szkoda bo przy delikatnej korekcie historia byłaby bardziej zjadliwa i jeszcze ciekawsza. Takie książki można pisać dobrze (sagi rodzinne) na kształt meyerowskiego Syna albo trochę tak, jak to robił Steinbeck.
Fabularnie rozpęd i chwyt książki za czytelnicze serce na dobre zaczyna się kiedy wjeżdża wątek romantyczny Kostii i Fifi. Niespiesznie, pięknym językiem (ten w powieści jest naprawdę zaskakująco wyszlifowany jak na debiut, i troszeczkę bliższy czasom które opisuje, czy zamierzenie?) narracja prowadzi nas przez perypetie tych dwojga. Wątek romantyczny jest ku mojemu smutkowi za oszczędny choć usiłuje być kręgosłupem powieści, która tak naprawdę jest o lataniu i wewnętrznym niepokonanym ku temu imperatywowi głównego bohatera. Opisy emocji, czucia bohaterów "głaskania wzrokiem" ciał są pięknie dopracowane, jakby autorka chciała dać popis umiejętności pisania romansu nie wykorzystując jednak tej opcji w pełni. Szkoda. Myślę, że z lekką nutką fizyczności, z jakimś spełnieniem choć jednym udanym spotkaniem pary byłoby dużo ciekawiej :)
Bohaterowie zbyt encyklopedyczni, jakby pożyczeni z encyklopedii bohaterów lat 1890-1918. Zabrakło mi trochę więcej duszy w nich, charakteru czy osobowości, tyle dobrego, że główni bohaterowie są dość wyraźni, by o nich nie zapomnieć, a nawet z nimi sympatyzować.
„Uskrzydleni” to bardzo dobrze, ale zbyt ostrożnie napisana książka. Tematycznie jeżeli miałby to być romans historyczny lub w historii osadzony powinien być ten aspekt "przyciśnięty" bardziej. Jeżeli zaś powieść historyczna lub w historii osadzona po prostu, taki nacisk powinien być położony na fabułę. Tutaj jest po trochę wszystkiego ale nie na zasadzie misz masz, tylko niezbyt fortunnego rozłożenia akcentów. Książka mogłaby być bardziej "charakterna" w którąś stronę. Albo powieść historyczna, albo romans. Jeśli zaś wszystkiego po trochu, lub zamiar na lekkie rozwleczenie akcji – myślę, że lepszym zabiegiem byłyby ze dwa tomy tej powieści. Ale nie więcej! Z drugiej jednak strony ta książka przy wszystkich jej plusach i możliwościach ukazanej historii to wersja demonstracyjna niesamowitego talentu debiutującej autorki która widocznie pasjonująca się przedstawionym okresem w historii świata mogłaby z tego zrobić dobrą Sagę na wiele więcej tomów. Czyta się naprawdę przyjemnie wiedząc, że Autorka dobrze wie o czym pisze.
A to, że wie o czym pisze udowadnia w każdym możliwym momencie powieści. Warsztat, znakomity. Wielu pisarzy, tak zwanych doświadczonych mogłoby się od Pani Joanny uczyć. Znajomość czasów, zwyczajów, strojów (bardzo obrazowe opisy), fryzur i „wąsików”, po ówczesna kulturę i rozrywki oferowane przez te miasta. Dalej przysłowia i powiedzonka w oryginalnych językach, oczywiście z przypisami i tłumaczeniami. Dodatkowo sytuacja geopolityczna krajów uczestniczących w Wielkiej Wojnie – kolejny plus dla zrobionego researchu. Znalazło się nawet miejsce na katastrofę Titanica! Nie mogło się również obyć bez opisów architektury, aż po kawiarenki, początek XX wieku we Wiedniu, Paryżu, swojskiego Miodogórza czy wreszcie Warszawy. Wystawne kolacje, sielskie życie, aż po pojawiające się z upływem lat piekło wojny (co charakterystyczne, Autorka ukazała nawet typowe zachowania poszczególnych zaborców, ich maszerujących armii i pozyskiwania aprowizacji na terenach przemarszu). Tak niesamowita dbałość o szczegóły wespół z przypisami czyni z tej książki bardzo dobre źródło wiedzy historycznej o ówczesnych realiach.
Zakończenie jest zbyt poetycko niedopowiedziane. Wydawać by się mogło, że Pani Joanna chciała dopisać jeszcze z 25 stron, ale wydawca powiedział "no no już wystarczy". Jak na zamknięta całość bez kontynuacji to rozczarowujące i przy takim zaangażowaniu w powieść – zakończenie jest po prostu kropką bez wyrazu.
Résumé takie, że po raz wtóry napiszę, że to dobra książka, dobrze się czyta, napisana jest bardzo dobrze i bardzo ładnie językowo. Warsztat Autorki jest imponujący i tylko dodaje smaku do i tak już wciągającej lektury. Pomimo drobnych zgrzytów redakcyjnych, czy nie do końca podjętej decyzji czym ma być książka uważam, że można do niej zajrzeć, a jeśli interesujecie się okresem przed pierwszą wojną światową lub początkami awiacji
– powinniście.
P.S. za mój rodzinny Przemyśl gwiazdka wyżej. :)
27.02.2020 r.