Tak jak II wojna światowa od lat stanowi tło wielu książek tak o Wielkiej Wojnie jak kiedyś określano I wojnę światową pisze się niewiele.
Pamiętamy że był był jakiś zamach w Sarajewie który stał się pretekstem do jej wybuchu, że ententa walczyła z Trójprzymierzem i że rok zakończenia konfliktu to początek odrodzonej Polski.
Mroki historii spowiły już 9 milionów ofiar tej wojny, niewyobrażalną liczbę rannych i inwalidów wojennych. To właśnie wtedy XIX wieczna strategia i taktyka wojenna zderzyła się z XX -wieczną myślą technologiczną.
W czasie tej wojny wzrosło znaczenie ciężkiej artylerii, w powszechne użycie weszły armaty i pociski dużego kalibru a samoloty który wcześniej były wykorzystywane głównie w celu rozpoznania pozycji nieprzyjaciela zaczęły brać regularny udział w akcjach szturmowych. Piloci byli elitą, prawdziwymi pasjonatami latania a przekraczanie kolejnych granic często przypłacali życiem.
I o takich pasjonatach opowiada powieść Joanny Parasiewicz "Uskrzydleni". Kostia Orłow od najmłodszych lat marzył aby wznieść się w powietrze. Z pasją konstruował latające maszyny i z nadzieją obserwował rozwój aeronautyki marząc podniebnych podbojach. A że prawdziwa pasja ma moc przekuwania marzeń w rzeczywistość Kostii udało się dopiąć celu i po szkoleniu w Paryżu usiąść za sterami samolotu. Kiedy on szlifował swoje umiejętności świat wokół drżał w posadach. Europa nękana wewnętrznymi konfliktami narodowościowymi stała na progu wojny i gdy ta w końcu wybuchła nasz bohater zasilił armię Austro-Węgier jako pilot. Ciężką wojenną codzienność pozwalało mu znieść wspomnienie ukochanej Fifi Odolańskiej, siostry najlepszego przyjaciela która cierpliwe czeka na niego w dalekiej Miodogórze.
Tego spokojnego miejsca też nie ominęła wojenna zawierucha. Stary dworek i szklarnia w której Fifi hodowała nowe gatunki róż stały się bazą dla kolejnych wojsk czekających na starcie. Strach, głód i ciągłe poczucie zagrożenia stały się ich nową codziennością. Jednak nawet wtedy w bohaterach nie nikła nadzieja na rychły koniec wojny który pozwoliłby im spotkać się ponownie.
Nie jestem fanką romansów jednak w "Uskrzydlonych" relacja Kostii i Fifi jest tylko zręcznym pretekstem aby opowiedzieć o początkach lotnictwa i pierwszych śmiałkach którzy z narażeniem życia siadali za sterami maszyn.
Widać że autorka do tematu podeszła bardzo skrupulatnie. Wiedza jaką przekazuje czytelnikowi na temat samolotów, ich konstrukcji czy szkoleń pilotów jest niezwykle drobiazgowa i skrupulatna.
Jednak nie to w tej lekturze zachwyciło mnie najbardziej. Największe wrażenie zrobił na mnie język autorki. Ja jestem miłośniczką pięknych słów, które tworzą piękne zdania a te piękne zdania tworzą ciekawą historię. I tak jest w tym przypadku. Oczarował mnie styl Joanny Parasiewicz i nawet mogę wybaczyć autorce zakończenie. Historia ucina się w pewnym momencie zbyt gwałtownie a finałowa scena aż prosi się a jakieś wprowadzenie.
Niemniej to bardzo pięknie opowiedziana historia której tłem jest I wojna światowa - okres w dziejach świata "ignorowany" do tej przez współczesnych pisarzy. Zachęcam do sięgnięcia po tę książkę.