Sama fabuła książki nie jest zaskakująca, szczególnie dla nas, Polaków. Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie małe belgijskie miasteczko Delahaut. Trwa II wojna światowa, Belgia jest okupowana przez niemieckie wojska.
Pewnego dnia nieopodal miasta rozbija się amerykański samolot. Okazuje się, że w miasteczku działa ruch oporu. Ted Brice, pilot samolotu, mimo poważnej kontuzji, ma wielkie szczęście. Zostaje odnaleziony przez jednego z mieszkańców miasteczka i przetransportowany do domu Claire i Henriego, którzy zajmują się ukrywaniem osób poszukiwanych przez Niemców, a potem pomagają w przerzucaniu ich do innych krajów. Gdy Henri ucieka z miasteczka z obawy przed represjami, Ted i Claire, pomimo problemów językowych, zbliżają się do siebie. Szybko zaczyna rodzić się między nimi uczucie, które nigdy nie minie.
Wydawałoby się, że główni bohaterowie będą się powoli poznawać i stopniowo w sobie zakochiwać. Nic bardziej mylnego. W końcu jest wojna i nie wiadomo, ile czasu im dano. Uczucia między nimi ograniczone są również ramami czasowymi. Zbyt mało czasu, aby się dogłębnie poznać. Zbyt wiele, aby nazwać to przelotnym romansem. Ich miłość jest jednak intensywna i w pewnym sensie magiczna. Po około 20 dniach do miasteczka wraca Henri. Okazuje się, że Ted może zostać przerzucony… Co dzieje się później? Zarówno Ted jak i Claire znajdą się w więzieniu. Dlaczego? Tego dowiecie się w drugiej części książki…
„Skradziony czas”, to książka która zachwyca. Anita Shreve trzyma czytelnika w napięciu, mimo tego, że nie znajdziemy w książce wielu zwrotów akcji. Szczególnie zachwyciła mnie głębia tej historii. Czułam, jakby była to opowieść prawdziwa, a Anita Shreve była ghostwriterem. Na kilka chwil przeniosłam się w czasie i przestrzeni. To było, jak opowieść, którą możemy usłyszeć w tajemnicy od swojej prababci. Opowieść o zakazanej miłości, która może się skończyć dosłownie w każdej chwili, atmosfera przepełniona seksualnym napięciem- wprost idealna lektura na wieczór. Przemyślane postaci, głębia ich charakterów, ciekawie opowiedziana historia okraszona opisami życia wojennego kojarzy mi się z połączeniem „Pearl Harbor” i „Wichrowych Wzgórz”. Nie bacząc na trwającą wojnę, Ted i Claire zatracają się w sobie, tworząc coś na miarę własnego świata.