Avatar @maciejek7

Mazury

@maciejek7
177 obserwujących. 182 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 3 lat. Ostatnio tutaj około 4 godziny temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
177 obserwujących.
182 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 3 lat. Ostatnio tutaj około 4 godziny temu.

Cytaty

Kiedy patrzę na teren współczesnej gminy Purda, widzę niepowtarzalny zlepek różnych historycznie i administracyjnie terenów. Chyba żadna gmina w województwie warmińsko-mazurskim nie składa się z aż tylu różnorodnych fragmentów. Oczywiście, zasadniczy obszar to teren dawnego dominum biskupiego, czyli historycznej Warmii, a dokładniej teren komornictwa olsztyńskiego. Mamy jednak wsie z dawnego komornictwa barczewskiego i - co wyjątkowe - kawałek terenów należących niegdyś do miasta Olsztyn. Do tego trzeba dodać miejscowości, które dzisiaj nazywamy mazurskimi.
Kto dzisiaj ma prawo nazywać się Warmiakiem? Powszechnie uznajemy, że Mikołaj Kopernik był Warmiakiem, chociaż urodził się w Toruniu, ale właśnie na Warmii spędził większość swego życia. Tu stworzył swoje największe dzieło, tu zmarł i został pochowany.
Skoro jego przyjaciółka zginęła, został całkiem sam. A w szpitalu odnalazł więcej spokoju niż w tym pięknym domu, w którym się wychowywał. Chociaż rodzice Rysia przedstawili ci to pewnie inaczej.
Sam wiesz, jak to w życiu wychodzi. Jeden błąd, a potem efekt domina. Zapadasz się.
Chyba jednak jest pani tutejszym Bogiem. I to takim ze Starego Testamentu! Karzącym, nikczemnym, mściwym i zajadłym. Nic pani nie obchodzi los tych dzieci! Panią interesuje tylko to, żeby były cicho i nie sprawiały problemów.
Nie mówię, że wszyscy byli rozpieszczani i chowani w puchu, ale problemy z tożsamością płciową to plaga każdej placówki zdrowia psychicznego. Tęczowa zaraza... Dziewięćdziesiąt procent przyjętych do naszego szpitala dziewcząt chce wyglądać i zachowuje się jak chłopcy.
To rodzaj mody. Dzisiejsza młodzież wymyśla Bóg wie co, bo nie ma dobrych wzorców. Nikt tym dzieciakom nie postawił granic, nie znają dyscypliny.
Człowiek ma w sobie pierwiastek boski. Jeśli mocno wierzy, jest w stanie sam się uleczyć. Ale kiedy zechce, zadaje sobie najstraszniejsze tortury, a co gorsza, znajduje w tym perwersyjną radość. Chora głowa to jest prawdziwe więzienie, niech pan mi wierzy. Nie da się z niego uciec.
Budynek ewidentnie wymagał remontu, ale taniej byłoby go zburzyć i postawić na jego miejsce nowy.
Kobieta zastukała kluczami w metalowe wrota. a Jakub pomyślał, że identycznie robią pracownicy służby więziennej. Ta pielęgniarka nie różniła się niczym od klawiszki w areszcie.
Budynek szpitala położony był w sielskiej gęstwinie zieleni i to byłoby wszystko, jeśli chodzi o jego zalety estetyczne. Architektonicznie przypominał przedszkole w stylu brutalizmu rodem z PRL-u, a nie placówkę medyczną.
Gdy dziecko choruje psychicznie, rodzic poznaje, co oznacza słowo "niemoc", i jego najczarniejszą stronę. To potrafi powalić najbardziej poukładaną osobę.
Problemy, które ma ze sobą Ryś, nie uzasadniają agresji wobec kogokolwiek. Przez całe lata krzywdził samego siebie. Nie wiemy, dlaczego zachorował, ale nigdy nie było zagrożenia, że komuś w szkole albo młodszemu bratu zrobi krzywdę.
Wpatrywał się w skupioną na sobie parę i myślał, jak nisko upadł po odejściu ze służby.
W ostatnim czasie trafiały się wyłącznie tego typu zlecenia. Brał je, bo były dobrze płatne i nie wymagały większego wysiłku, ale mierziła go taka robota.
Przy nim najbardziej notoryczni członkowie ferajn wystających na rogach ulic prezentowali się jak ministranci, którzy właśnie wyszli z kościółka.
Nie ulegało wątpliwości, że wszelkie afery i wypadki w Warszawie stanowiły chleb powszedni, zwłaszcza kiedy służyło się w Policji Państwowej. Coraz bardziej makabryczne i brutalne, coraz trudniejsze do odróżnienia od siebie. Czyjaś śmierć, porwanie, pobicie, kradzież czy oszustwo nikogo już nie dziwiły.
Nie było nic gorszego niż nadgorliwcy.
Każdy chciał zobaczyć trupa, zupełnie jakby to miał być słoń srający na samym środku wybiegu w ogrodzie zoologicznym. Niby ciekawe, można o tym opowiadać, lecz nieprzyjemnie wraca, kiedy tylko zamknie się oczy i wtedy człowiek zadaje sobie pytanie, czy było warto. Równie obrzydliwe, co fascynujące, i tak samo ulotne.
Widok ten wgryzał się już w szarą materię jego mózgu z cierpliwością kornika drążącego drzewo.
To dziwne, lecz Roman naraz zdał sobie sprawę, że zabić dorosłego jest o wiele prościej niż zabić dziecko. Nawet nieświadomie.
Popękane wargi chłopca zadrżały i wykrzywiły w czymś, zo bez całej tej makabrycznej otoczki można by uznać za niemal radosny uśmiech. Obnażyły rzędy białych ząbków, splamionych krwawą piana. Tak też zastygł, kiedy uszło z niego życie. Powykręcany, poraniony, a jednak uśmiechnięty.
Instynkt podpowiedział mu, ze zaraz wydarzy się coś okropnego. To przeklęte miasto uczyło wychwytywać takie chwile. Ludzie wychowani na tych ulicach podskórnie wyczuwali niechybną tragedię, zupełnie jak reumatyk jest w stanie przepowiedzieć nadciągający deszcz.
Nie był to zwykły łachmyta, jakich wielu kręciło się po Pradze. Cos w jego wyglądzie mówiło, że najpewniej miał dach nad głową. Ci, którzy spali po bramach czy w piwnicach, wysmarowani byli zwykle sadzą, lecz w odróżnieniu od tego tutaj, mieli w sobie zdecydowanie więcej życia.
Poranny rejwach na ulicach warszawskiej Pragi przypominał Romanowi o tym, jak bardzo gardził nieczułym na cudzą niedolę ludzkim badziewiem.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl