Dobra prezencja bywa kluczem do sukcesu, a metka na ubraniu ma znaczenie. Czasem to kwestia życia lub śmierci. Dla niektórych – dosłownie.
W 2013 roku zawalenie się budynku Rana Plaza, w którym mieściły się fabryki szyjące ubrania dla zachodnich firm, zwróciło oczy całego świata na przemysł odzieżowy w Bangladeszu. Wielu z nas po raz pierwszy usłyszało o halach niespełniających żadnych wymogów bezpieczeństwa i przemęczonych pracownikach, którym na każdym kroku grozi utrata zdrowia, a nawet życia. Zachodnie organizacje pozarządowe nie kryły oburzenia z powodu głodowych pensji szwaczek, a szefowie koncernów tłumaczyli, że nie wiedzieli, w jakich warunkach produkuje się ubrania dla ich firm. Marek Rabij pojechał do Bangladeszu kilkanaście dni po zawaleniu się Rana Plaza. Rok później – gdy ucichł szum medialny wokół tragedii – powrócił do Dhaki, aby lepiej poznać życie pracowników tamtejszej branży odzieżowej. Rozmawiał ze szwaczkami, próbował spotkać się z dyrektorami fabryk, poznał życie codzienne mieszkańców slumsów i szlaki przemytnicze, którymi wędrują podróbki lub resztki kolekcji znanych firm. Notując swoje spostrzeżenia, bezlitośnie uświadamia nam, klientom sieciówek, za co właściwie płacimy, kto na tym traci, a kto zyskuje.