Kolejna, już chyba czwarta w ostatnim czasie, miniaturowa powieść Steinebcka, z którą postanowiłem się zapoznać.
Tym razem, ku mojemu zaskoczeniu, nie opowiada o farmerach, pastwiskach, oraniu pola, czy generalnie rolniczych sprawach USA XX wieku. Jest to powiastka o korsarzu (ważna różnica - korsarz, to nie pirat!) Henrym Morganie, zawierająca jednak tylko kilka punktów z oficjalnej biografii, reszta to dopowiedzenia i fikcja literacka.
Muszę przyznać, że taka zmiana otoczenia i opisywanej postaci bardzo pozytywnie wpłynęła na odbiór książki. Fabularyzowaną historię słynnego bukaniera czyta się znakomicie, klimat jest bardzo nośny. Może to niektórych zaskoczyć, ale powieść nie ma znamion książki awanturniczej, to głównie przemyślenia na ważkie tematy, takie jak miłość, czy niszcząca pogoń za marzeniami.
Do tego znajdują się tu spore pokłady czarnego humoru, jak przy postaci La Santa Roja, czy ostatniej scenie w sądzie.
I właśnie przez jej inność oceniam "Złotą Czarę" tak wysoko - bo chociaż czytać Steinbecka lubię, to kolejnej książki o troskach farmera bym nie strawił.