Pięknym językiem posługuje się Steinbeck, nawet jak pisze o niczym. A atmosfera, jaką potrafi wytworzyć jest tak urocza, że nawet nie brak mi fabuły. A może ona istnieje, tylko źle szukałam?
No więc jest sobie portowa tytułowa ulica i jej mieszkańcy. Przede wszystkim doktorek, znaczy się morski biolog, przez wielu uważany za lekarza, bardzo dobry facet. Chiński sklepikarz, burdelmamuśka ze swoja ferajną, banda niegroźnych pijaczków - niebieskich ptaków i cała rzesza różnych dziwolągów, jak np. rodzina, która mieszka w kotle. Wszystkich ich łączy szacunek i wdzięczność do doktora, który niejednemu pomógł w niejednym. Postanawiają więc przygotować mu imprezę urodzinową. I oto cała treść książki, w której kluczowa jest atmosfera, postaci, optymizm oraz łagodne poczucie humoru.
Ależ ten Steinbeck pisze! O ludziach, którzy w trudnych czasach zachowują człowieczeństwo, o zdarzeniach, przyrodzie, żabach, rozgwiazdach, psie, dziwkach, ciężarówce. O umiłowaniu małej ojczyzny, które jest opisane w wielkim stylu przez znakomitego gawędziarza.