"Trącone łapą drzwi puściły od razu. Sven zobaczył, jak niedźwiedź wciska się do izdebki i cały w niej znika. Coś tam trzeszczało, rozlegały się stuki, pomrukiwania, wreszcie zapadła podejrzana cisza. Sven zdecydował się podpełznąć dalej i poszukać nowej dziury. Podciągnął się na łokciach i nagle zobaczył. Nie wewnątrz, lecz na dachu, tuż przy własnej pięcie. Łeb niedźwiedzia wystawał z dziury, którą on sam się tu dostał. Znów patrzyli na siebie, oko w oko. Minutę, pięć, godzinę - dla Svena trwało to całą wieczność..."