Czy jest wśród nas ktokolwiek, kto chociażby nie słyszał o serialu "Wataha"? A kto obejrzał chociaż 1 sezon? Jesteś w tej grupie? To zapewne znasz ten fenomenalny klimat, świetną fabułę, wciągającą akcję i silnych bohaterów, prawda?
Gdy dowiedziałam się, że "Zew" to książka napisana przez pomysłodawcę i współautora wspominanej przeze mnie wcześniej "Watahy", rzuciłam się na książkę jak szczerbaty na suchary. Po prostu nie było innego wyjścia - MUSIAŁAM ją przeczytać. I o ile serial sprawił, że nie mogłam się od niego oderwać, tak z książką było troszkę inaczej. Czy gorzej? Nie chciałabym użyć takiego określenia, bo nie było źle!
Historia była zwyczajnie dobra, nie urwała mi części ciała, na której obecnie siedzę. A szkoda - liczyłam na więcej!
Nie zrozumcie mnie źle - warto przeczytać tę książkę, bo jest dobra. Czyta się ją szybko, jest na swój sposób klimatyczna, bohater trochę przypomina mi Rebrowa, ale według mnie to mało tu o samej pracy pograniczników. Są "czarni", jest las i próby przekraczania granicy, jest handel żywym towarem, pojawia się nawet trup. A mi mało! To chyba kwestia postawienia sobie poprzeczki dość wysoko, mając z tyłu głowy genialny serial, jaki współtworzył Autor.
Nie zmienia to faktu, że książkę czytało się bardzo dobrze. Przystępny język, niezbyt długie rozdziały, brak niepotrzebnego lania wody i dziwacznych retrospekcji (ostatnio wielu autorów tego nadużywa), zaskakujące zakończenie - tu są konkrety. Z chęcią sięg...