W bogatej twórczości Claudio Magrisa istnieje nurt prozy pozornie tylko pomniejszej, krótkich opowiadań-monologów (Głosy) lub niewielkich, jednowątkowych powieści (Inne morze), w których, w mistrzowskim skrócie, pojawiają się wszystkie motywy jego książek: morze, Triest, kontynentalna ucieczka przed spontanicznością w świat sztywnych reguł, pokusa nihilizmu i wielkie „tak” mówione życiu. Po latach powraca on do tego nurtu w pięciu opowiadaniach zebranych w tomie Zakrzywiony czas w Krems. Ich przewodnimi tematami są Triest, czas i starość.
Spieszę od razu uspokoić czytelników, że nie otrzymają przygnębiającego obrazu słabnącego ciała ani depresyjno-melancholijnej refleksji nad przemijaniem. Przeciwnie, w bohaterach-narratorach kryje się jakaś zadziwiająca energia, a w ich opowieściach przeszłość jawi się jako pełna niewiadomych, niedomknięta, którą paradoksalnie należy dopiero stworzyć. Nie na darmo Magris jest znawcą twórczości Itala Sveva, którego bohater doświadcza w ostatnim opowiadaniu prawdziwie anarchicznej wolności i wybucha śmiechem na widok Mefistofelesa przynoszącego mu swoje dary.
Triest, arcymiejsce pisarza, habsburskie miasto zaludnione w znacznej mierze przez przybyszów z kontynentalnej Europy Środkowej – w opowiadaniach pochodzą oni z Moraw, Biłgoraju, Pragi – przeciwstawiony jest morzu, niezmiennie obecnemu w tle i oznaczającemu swobodę, uwolnienie od reguł, a może i niebezpieczeństwo utraty „ja”, przed którym cofają się bohaterowie.
Joanna Ugniewska