Liwia trafia do szpitala pobita do nieprzytomności przez partnera, którego dziecka się spodziewała. Pomocną dłoń wyciąga do niej koleżanka z pracy, proponując jej rekonwalescencję w "Zakątku weteranów". Początkowo dziewczyna jest sceptycznie nastawiona, lecz szybko zmienia zdanie, gdy jej oprawca sugeruje, że wciąż ma na nią oko. Właściciel Zakątka bardzo szybko ulega czarowi Liwii i robi wszystko, by czuła się u niego dobrze.
Paulina Kozłowska należy do moich ulubionych pisarek i ubolewam, że tak o niej cicho. Kochani Ona nie tylko wygląda jak siedem grzechów głównych, ale tak też pisze. Nie boi się poruszać naprawdę trudnych tematów i robi to z niebywałym wyczuciem. Za każdym razem zachwyca mnie, w jak lekki i finezyjny sposób łączy fenomenalne poczucie humoru i ważkie sprawy, o których warto i trzeba rozmawiać. Nasze społeczeństwo wciąż potrzebuje edukacji w wielu kwestiach, mnie osobiście najbardziej razi brak empatii. Poruszony tu temat przemocy domowej, jest jednym z tych, o których sądzimy, że doskonale wiemy, jakbyśmy postąpili, będąc na miejscu ofiary, podczas gdy tak naprawdę "wiemy tyle, na ile nas sprawdzono". Oddając głos obojgu bohaterom w naprzemiennej narracji, mamy możliwość zajrzeć głęboko w ich serca i umysły. I muszę przyznać, że trudno ich nie polubić, a jeszcze trudniej się z nimi rozstać.
"Zakątek nadziei" jest przykładem na to, że w literaturze kobiecej można zawrzeć mądre i wartościowe treści, przy okazji o...