Tragedia Antygona stawia (...) dwa istotne pytania. Po pierwsze, czy mogą istnieć związki krwi - i nie mam tu na myśli żadnej konkretnej formy "rodziny" - bez wsparcia i pośrednictwa ze strony państwa? Po drugie, czy może istnieć państwo bez rodziny jako swego najlepszego wsparcia i pośrednika? A także kolejne pytanie: czy, kiedy rodzina zacznie stanowić zagrożenie dla autorytetu państwa, zaś państwo znajdzie się w gwałtownym konflikcie z rodziną, każde z tych pojęć potrafi utrzymać swoją niezależność? Ten właśnie problem pojawia się w tekście Sofoklesa wraz z żądaniem Antygony, która - choć zajmuje pozycję wykluczonego - chce zabrać głos w imieniu polityki i prawa. Zawłaszcza sobie w tym celu język zastrzeżony dla państwa, przeciwko któremu się buntuje, dlatego jej udziałem nie staje się czysta polityka opozycji, lecz skandalicznej nieczystości. fragment tytułowego rozdziału