Długo zastanawiałam się, co napisać po przeczytaniu ostatniego tomu trylogii Krucze Serce. Gdy tak siadłam nad przekartkowaną po raz kolejny książka stwierdziłam, że... Będę tęsknić.
Poznałam dzięki tej trylogii świat pełny tego, co uwielbiam - morze, kruki, tajemnice... Poznajemy postacie, które zapadają w pamięć. Milda, Niedźwiedź, a nawet Mikko. Widzę tu ogromny i piękny pomysł na serial. Nie to, że jestem fanką ekranizacji wszystkiego, co możliwe.
Ale opisy miejsc sprawiają, że chciałoby się to zobaczyć w pięknej pracy grafików czy też tych magików od efektów w filmach/serialach. Po prostu jakoś tak mój lubiący ładne obrazy wzrok chętnie by to sobie zobaczył. I myślę, że byłby to piękny film z niesamowitymi obrazami. Wyobrazić sobie to było pięknie i pewnie nie raz skusi mnie ten świat do powrotu. Mimo, że będę znała zakończenie.
Bo to jest trochę jak w Niekończącej się Historii - ważna jest przygoda, towarzyszenie bohaterowi całym swoim Sercem. Zastanawiającym się razem z nim, wahającym się, bojącym. W tym tomie zdecydowanie byłam bliżej Lirr i jej przeżyć... I te miejsca, gdzie się pojawiała, barwne, ze swoją historią i charakterem... Wybrzeża pełne kupców... To wszystko daje nam pole do wyobraźni i wielu, wielu historii...
Pewnie nie powrócimy już do samej historii Lirr i Raidena, ale może jest nadzieja na jakąś nową historię w tym właśnie świecie. Bo poznaliśmy zaledwie zalążek ...