Fragment: Od dni czterdziestu, chodził, szukając wszędzie roboty. Opuścił swoje strony, Ville-Avaray, bo nie było tam zajęcia. Pomocnik ciesielski, liczący lat dwadzieścia siedem, dobry chłop, pracowity, przez dwa miesiące był na utrzymaniu rodziny, on, najstarszy syn, zmuszony teraz siedzieć z założonymi rękoma, wśród ogólnego bezrobocia. Chleb coraz to rzadziej pojawiał sie w domu; obydwie siostry chodziły na dniówkę, lecz zarabiały bardzo mało; a on, Jakub Randel, najsilniejszy, żyjąc na łasce innych, nie robił nic, bo nic nie było do roboty. Poszedł tedy zasięgnąć wiadomości w urzędzie gminnym, a sekretarz mu powiedział, że w głębi kraju można znaleźć zajęcie. Ruszył więc w drogę, zaopatrzony w papiery i świadectwa, z siedmiu frankami w kieszeni i niosąc na ramieniu, w błękitnem zawiniątku, przywiązanem do kija, parę butów, koszulę i spodnie. Szedł tak bez wytchnienia, dniem i nocą, po drogach bezkresnych, wśród żaru słonecznego i deszczu, nie mogąc dotrzeć do tego kraju tajemniczego, gdzie robotnik znaleźć może zajęcie.