Jarosław Iwaszkiewicz scharakteryzował tę powieść następująco: „Kiedy czytałem cudowną powieść norweską Tarjei Vesaasa „Wiosenna noc”, bezustannie brzmiała mi pieśń Schumanna w uszach i cały byłem pogrążony w tej romantycznej muzyce. Bo niech się co chce mówi o Vesaasie – i to, że jest tak bliski pisarzom amerykańskim, i że niedaleko od niego i do Faulknera, i Knuta Hamsuna – a jednak jest to romantyk całą gębą i tak bardzo twórczy w kreowaniu tajemniczych, nie dopowiedzianych i pięknych nastrojów, malowaniu takich pejzaży jak ten Caspara Davida Friedricha, na którym dwaj przyjaciele patrzą na wschodzący księżyc. Akurat w tej powieści nie ma wschodzącego księżyca – a jest ten sam nastrój, ta sama poezja i ta sama niewytłumaczalna, zagęszczona i wonna wiosenna mgła, co u romantycznego malarza.