Absolutnie zgłupiałam przy tej książce i nie wierzę już niczemu! Nie wierzę fabule, bohaterom i autorowi. Tematyka z jaką mamy tutaj do czynienia, porusza w duszy najgłębiej ukryte i najbardziej foliarskie nuty układające się w hymn ku czci wszelakich teorii spisowych, zwłaszcza tych z amerykańsko-globalnym rządem kierującym światem i nakręcającym co rano gołębie-szpiegów.
Podeszłam do tej lektury z bardzo dużymi oczekiwaniami, zachęcona poleceniami dziewczyn z kanału Zaksiążkowane (większość ich "top..." zawiera "Szum" i w mojej głowie mówiąc Blake Crouch mówię to głosem Toli). No i co? Początkowo myślałam, że sromotnie się zawiodłam. Czytałam, czytałam i czekałam aż nareszcie coś się zadzieje (a przecież działo się cały czas), aż wreszcie zirytowana miałam ochotę przerwać czytanie.
Na pewno moim początkowym zarzutem było bycie międzygatunkową poczwarką - zaczyna się jak bardzo dobry thriller, ale za dużo w niej sci-fi aby była czystej krwi thrillerem, a za dużo thrillera, żeby brać ją za sci-fi. Kolejny zarzut - główny bohater Ethan Burke jest żołnierzem i agentem bardzo, bardzo specjalnym, jednak żadne przeszkolenie nie daje siły i wytrwałości nadczłowieka. Chyba, że przeszedł to co Steve Rogers i jest teraz Kapitanem Ameryką II. Albo! Albo nie jest ani agentem, ani żołnierzem i nic z tego o czym czytamy w tomie pierwszym nie ma miejsca. Bo teraz znając zakończenie nie ufam nikomu.
Ostrzegam, książka budzi w czytelniku paranoiczne myśli i nakazuje kwestion...