"Upierz” Adama Węgłowskiego to moje pierwsze spotkanie z twórczością autora no i cóż, zapraszam Was po moje odczucia po lekturze.
Julia i Roman to bezdzietne małżeństwo po 30-stce, którzy zajmują się produkcją gier. Po sukcesie, jaki odniosła ich pierwsza gra, by móc w spokoju pracować nad kolejną przenoszą się na Mazury, do niewielkiego domku położonego na uroczysku, gdzie nie ma dostępu ani do Internetu, ani do sieci komórkowej. Gdy zgadzają się na wywiad z młodą dziennikarką Alex, przez „iks” nie wiedzą, że to początek ich kłopotów.
Z zaciekawieniem sięgałam po tę lekturę, no bo przecież mazurskie odludzie z dala od cywilizacji i łączności ze światem, oraz dom, który niesie ze sobą historię to coś, co brzmi niezwykle klimatycznie i mrocznie. Niestety tylko brzmi. Przez większość lektury bowiem, nie miałam pojęcia, o czym czytam, co czytam i w ogóle, do czego to wszystko zmierza… Retrospekcje, które dla mnie nie miały żadnego sensu, historie osób pobocznych, które miały się jak przysłowiowy piernik do wiatraka i bohaterowie, nieco płytcy, nijacy ludzie… i język, młodzieżowy slang, który totalnie mi tu nie pasował.
Na próżno mi było szukać tu thrillera, czy też kryminału sensacyjnego, przez większość książki nie działo się zupełnie nic, a fabuła ciągła się niczym flaki z olejem. Na koniec akcja nieco przyśpieszyła, co nieco podniosło moją ocenę, ale i tak to nie było to to czego oczekiwałam od teg...