„Układ z Cameronem” to książka, którą powinna przeczytać każda kobieta, niezależnie od wieku, stanu cywilnego, orientacji i czegokolwiek innego. I powinna czytać ze zrozumieniem, tak, by wyciągnąć wnioski i inaczej na siebie spojrzeć. Mniej krytycznie. Pokochać siebie, tak po prostu. A przy okazji pokochać tę książkę, bo inaczej się nie da ;-)
Cameron to facet, w którym zakochałam się od razu, gdy pojawił się w samym kilcie w drzwiach mieszkania swojego kuzyna. Przerośnięte ego, niezachwiana pewność siebie, bezczelność, zuchwałość to cechy, które go wyróżniają. Do tego jest szalenie sławny i nie sposób okiełznać jego wyczynów. Ale to także mężczyzna niezwykle inteligentny, potrafiący wyciągać świetne wnioski z obserwacji ludzi, dowcipny, z dystansem do siebie i świata. Jest też samcem alfa jeśli chodzi o jego terytorium i osoby mu bliskie. I choć przebywanie z nim może czasami przyprawić o zawroty głowy to jest on niezaprzeczalnie wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. A co skrywa pod powierzchnią? Wiele blizn i ran. Ale pokazuje, że dzięki wrodzonej zawziętości i uporowi, pracując nad sobą, można osiągnąć naprawdę wiele.
Joellyn to kobieta dzięki, której śmiałam się w głos wielokrotnie. Jej narracja jest sarkastyczna, dowcipna i niepowtarzalna. Lecz pomimo tego co my, jako czytelnik, widzimy od razu- że jest fantastyczną kobietą, ona sama tego nie dostrzega. Jej poczucie własnej wartości nawet nie sięga dna, ono jest poniżej poziomu morza. Myśli o sobie...