"- Powiedz wszystko ściśle i od początku" - zażądałam twardo. "- Tak naprawdę, miałam nadzieję, że ty zajmiesz się tym trupem, a ja będę mogła tonąć w boleściach własnych"- westchnęła Martusia, głęboko rozżalona. - "A ty tak..." "- Zajmę się trupem, jak się dowiem w czym dzieło, a ty sobie toń. Gdzie go w ogóle znalazłaś?" "- To nie ja go znalazłam, ale w ogóle w Marriotcie." "- Co...?!" "- W Marriotcie. A co...?" Pamięć mi nagle odblokowało i już wiedziałam, że temat nam się nieźle rozrośnie i z pewnością przekroczy zaplanowane ramy. "- cholera" - powiedziałam z ponurą troską. - "To mój trup." Martusia zakrztusiła się piwem i prychnęła na stół. "- Wiesz co, nie zaskakuj mnie tak, bo szkoda piwa. Jak mam to rozumieć, że twój? Zabiłaś kogoś dla podobnego scenariusz? On nam pasuje?"