Książka "Tata Oli jest chory" już od samego początku wywołała u mnie salwy śmiechu. Ja wiem, że temat chorób do zabawnych nie należy, ale tutaj jest przedstawiony w tak groteskowy sposób, że na pewno doprowadzi Was do łez.
Mała dziewczynka Ola, tak jak każdego dnia, wstała rano, aby szykować się do szkoły. Coś było niestety nie tak - bolała ją głowa, trochę brzuch, a na dodatek nogi wydawały jej się ciężkie jak cegły. Tata Oli, po pobieżnym zbadaniu gardła dziecka linijką, doszedł do wniosku, że dziewczynce nic nie jest. Stwierdził, że " jeżeli nie leci krew z nosa ani nie wystaje z ciała żadna kość, to nie jest prawdziwa choroba", to po prostu lenistwo i wymówka, aby nie iść do szkoły... Ale gdy Ola wraca do domu, na kanapie zauważa tatę, który ledwo żyje i mówi, że złapała go "męska grypa", która jest co najmniej 10 razy gorsza niż zwykła grypa! Ba! Ona zagraża jego życiu do tego stopnia, że spisuje nawet swój testament....
Drogie Panie, czy to nie brzmi znajomo? 🤣 Ileż z nas wyrywa sobie włosy z głowy, gdy słyszy jęczenie naszego partnera gdy ich temperatura przekroczy 37,1? Oczywiście nie mówię, że wszyscy 😅 ale zdecydowana większość.
Książeczka jest naprawdę ciekawa i zabawna, pozwala niejako zdystansować się do niektórych spraw i trochę przychylniejszym okiem spojrzeć na samo chorowanie. Czasami warto trochę odpuścić, bo przecież nie wszystko musi być idealne i zapięte na ostatni guzik, tym bardziej, że przy chorowaniu najważniejszy jest odpoc...