Tylko mi nie mów ? dodał Bill Eversleigh ? że Gerry Wade jeszcze nie wstał. Na miłość boską, trzeba coś zrobić z tym chłopakiem. (?) - Proponowałbym budzik ? zaopiniował Bateman. ? Sam go używam, by nie zaspać. (?) - Budzik, też coś ? Ronny pokręcił głową. ? Na Gerry?ego potrzeba co najmniej tuzin budzików. - A niby czemu nie? ? pochwycił Bill skwapliwie. ? Sądzę, że trzeba skoczyć do miasteczka i niech każde z nas kupi po budziku". Młodzi goście Rezydencji Chimneys zdawali się nie mieć żadnych trosk. Zajęci rozrywkami i żartami beztrosko spędzali czas, humory im dopisywały i nic nie wskazywało na to, by mogło wydarzyć się coś, co zakłóci radosny nastrój. Czy zresztą mury szacownej angielskiej rezydencji nie były niczym warownia chroniąca przed niebezpieczeństwami i złem tego świata? A jednak właśnie tu ? zresztą nie po raz pierwszy ? dochodzi do tragicznych zdarzeń, które dają początek tej niewiarygodnej historii. I pomyśleć tylko, że wszystko zaczęło się od głupiego młodzieńczego kawału?