Po raz trzeci, dzięki booktourowi zorganizowanemu przez @gruszkaczyta miałam okazję towarzyszyć doktorowi Hunterowi w jego śledztwie. Można rzec, że dość specyficznym…
Tym razem nasz bohater wraca do swoich korzeni. Trupia Farma. Tego miejsca nie trzeba nikomu chyba przedstawiać. To właśnie tam David spróbuje na nowo odkryć to, co w jego zawodzie jest najważniejsze. Jednak nawet nie przypuszcza, że trafi do miejsca jeszcze gorszego niż Trupia Farma. Będzie musiał wysłuchać przerażających szeptów zmarłych, a przed jego oczami będą rozgrywać się makabryczne sceny… Czy i tym razem mężczyźnie uda się wywinąć z ramion śmierci?
Szczerze? Po pierwszych stronach jedyne na co miałam ochotę to odłożenie tej książki i już do niej niewracanie. Dlaczego? Odniosłam wrażenie, że autor w tym przypadku nie miał w ogóle pomysłu na fabułę, pisał by pisać. Wydarzenia straszliwie się wlekły, wszystko było jakby o niczym konkretnym. W pewnym momencie musiałam nawet sprawdzić na okładce, czy aby na pewno czytam kolejny tom tej poczytnej serii, bo miałam wrażenie, jakby ktoś inny ją napisał. Ale z racji tego, że nie lubię zostawiać rozpoczętych książek to brnęłam w tą historię coraz dalej i dalej. I teraz, gdy już jestem po lekturze to muszę stwierdzić z całą stanowczością, że bardzo dobrze zrobiłam! W pewnym momencie w autora wstępuje wena chyba, bo akcja nabiera takiego tempa, że lepiej się mocno czegoś złapać. A zakończenie? No cóż, kompletnie nie tego się spodziewałam. Zwłaszc...