Nawet nie sądziłam, że tak bardzo się wzruszę przy tej książce. Wydana już jakiś czas temu, teraz doczekała się wznowienia. I bardzo dobrze, bo przyjaźń, która połączyła człowieka że zwierzęciem była naprawdę imponująca.
Młody, bo zaledwie dziesięcioletni Amra z uwagi na śmierć dziadka musiał zostać poganiaczem słoni. Postanowił, że będzie pracował na słoniu dziadka, gdyż czuł się do niego przywiązany. Nikt nie wierzył w jego możliwości, a sam pracodawca dokładał mu obowiązków, by pokazać, że jest zbyt młody, by pracować. Jakie było jego zdziwienie, kiedy Amra nie tylko nadążał za współpracownikami, ale i później pracował dużo wydajniej od nich. Pewnego dnia otrzymał nagłe wezwanie do domu. Rodzice jego postanowili sprzedać Birarę, gdyż pragnęli pobudować dom i kupić krowę. Amra postanowił więc więcej pracować i odkupić od nich słonia. W ten sposób stał się jego właścicielem.
Wiele jeszcze przygód czeka naszych bohaterów, lecz ja chciałabym to przeskoczyć i dojść do momentu, kiedy Amra wraz z przyjacielem będą musieli opóścić Birarę. Słoń przeczuwał, że czeka go coś złego, gdyż tego dnia zbyt mocno okazywali mu czułości. Następnego poranka już się nie pokazali.
Nawet nie jestem w stanie opisać jego tęsknoty za nimi. Przestał jeść, stał się agresywny i uciekł. Szukał ich wszędzie, gdzie tylko pamiętał, że byli. Dął trąbą nawołując żałobną piosenkę przepełnioną tęsknotą i bólem. Odwiedził nawet rodzinny dom swego przyjaciela, lecz kiedy i tam go nie było, rozpa...