Adam po śmierci babci przeprowadza się do odziedziczonego po niej domu. Nie spodziewa się jednak, że poza domkiem dostał w spadku jeszcze coś, coś czego zupełnie się nie spodziewał i nie oczekiwał.
Pierwsze ślady tego bonusu zauważa na… własnym samochodzie. Zdenerwowany faktem, że musi być auto częściej niż by chciał decyduje się na skorzystanie z niekonwencjonalnych sposobów na rozwiązanie zagadki.
Tak trafia do wiedźmy, która mówi zaskoczonemu Adamowi, że padł ofiarą klątwy i trzeba zrobić wszystko, by tę klątwę zdjąć. Wiąże się to również z koniecznością oczyszczenia całego domku.
Wiedźmie w rytuale pomagają przygarnięte przez mężczyznę zwierzęta: kotka Ninja i pies Freddie.
Niespodziewanie oczyszczanie domku przynosi rozwiązanie kilku zagadek z przeszłości nie tylko Adama ale też jego rodziny…
Jak Ninja i Freddie trafiły do Adama?
Czy uda się odczynić klątwę?
Jakie tajemnice odkryto podczas rytuału?
Odpowiedzi na te i inne pytania poznacie właśnie z tej książki.
Mam mieszane uczucia i, tak właściwie nie wiem do końca czy zaliczyć ten debiut do udanych czy wręcz przeciwnie…
Co prawda mamy tu poruszony ważny wątek przechodzenia żałoby po zmarłej babci, ale cała ta otoczka związana ze światem na co dzień niewidzialnym, czyli z duchami, rytuałami i wiedźmami przypomina mi herbatę z miodem, do której ktoś jeszcze dosypał sporo cukru. Delikatnie mówiąc… sporo...