W zeszłym roku rozpoczęłam przygodę z kilkorgiem znakomitych autorów i jednym z nich jest właśnie Marek Stelar. Udało mi się nadrobić już większość jego powieści i śmiało mogę go zaliczyć do moich ulubieńców. Teraz przy okazji premiery "Milczenia" postanowiłam wrócić do serii z Dominikiem Przeworskim, zwłaszcza że nie podzieliłam się z Wami wrażeniami z dwóch pierwszych tomów po tym jak czytałam je po raz pierwszy. Zrobię to więc od razu po powtórnej lekturze.
"Skrucha" to powieść, w której poznajemy aspiranta w dość niekomfortowej dla niego sytuacji. Wszystko w jego życiu się zmienia, a jedną z konsekwencji tych zmian jest przeniesienie ze Szczecina do Nowego Warpna. Wydawać by się mogło, że w tym nieco zapomnianym miasteczku nie czeka na niego nic bardziej ekscytującego niż wystawianie mandatów za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym, jednak szybko okazuje się, że w tej społeczności od lat kryje się wiele tajemnic, które teraz zaczynają być odkrywane.
Uwielbiam, gdy duży wpływ na toczące się obecnie śledztwo ma przeszłość i tak właśnie jest w tej książce. Na losach wielu mieszkańców cieniem kładzie się tragedia sprzed lat. Dominik odkrywa kolejne warstwy tamtych wydarzeń, a to przybliża go mozolnie do zrozumienia, co właściwie wtedy się stało. Prawda szokuje i porusza, ale choćby ze względu na ofiary należało ją odkryć.
Polubiłam też głównego bohatera, który mimo osobistych zawirowań, w pełni wykorzystuje szansę na rozpoczęcie od nowa. Mimo młodego wieku jest w nim ogromna dojrzałość i brak skłonności do niepotrzebnej brawury. Jest odważny, inteligentny i ujmująco ludzki.
"Skrucha" otwiera serię, która już zapisała się w szczególny sposób w moim czytelniczym sercu. Marek Stelar tym razem stawia bardziej na warstwę emocjonalną i wychodzi mu to doskonale. Mniej tu policyjnej roboty, wręcz zero sensacji, za to mnóstwo relacji, tych pięknych i trudnych, opisanych w doskonałym stylu. Naprawdę ogromnie polecam, zwłaszcza że kolejny tom jest jeszcze bardziej poruszający.
Moje 8/10.