Nie wiem, co mi odbiło, żeby sobie tę książkę przypominać, chyba fakt, że nie pamiętałam jej kompletnie. I tak powinno zostać - nie ma tu czego pamiętać. Jak zawsze, kiedy w akcję wplątana zostaje telewizja i koszmarna Martusia, można się załamać, a tu dodatkowo kompletnie wydumane motywy, jakieś bzdury straszne.... Aż przykro, że niegdyś dobra autorka popełnia coś takiego.