Dawno nie wracałam do tej powieści, tym razem chyba chciałam sobie przypomnieć tę najlepszą, wczesną Chmielewską i znalazłam wszystko, za co tak bardzo kiedyś autorkę lubiłam.
Jest mnóstwo zabawnych sytuacji, są prześmieszne rozmowy z "mężem", świetnie odmalowana rzeczywistość ówczesnych lat, no i ten romans, faktycznie wszechczasów...
Zauważyłam w powieści coś, o czym autorka pisała później w zupełnie innym kontekście - tu mianowicie Marek, mimo twierdzenia, że nie ma czasu, spędzał z nią wieczory na skwerku - i tu ją to cieszyło, bo uważała, że jest to oznaka jego zainteresowania. W późniejszych książkach takie samo podejście (twierdzenie o braku czasu i marnowanie go) było powodem do stawiania mu zarzutów. Wyraźnie tu widać, jak bardzo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. ;)