Natrafiłam na youtobie na recenzję tej książki z której wynikało jakby była ona "o niczym" i tak naprawdę opowiadała o niezrozumiałej fantastycznej fabule opierającej się na ulotnych odczuciach i symbolice. I faktycznie taka jest choć sięgając po książkęMaggie Stiefavater trzeba nastawić się na silny symbolizm oraz wszechobecne metafory.
Moim zdaniem "Przeklęci święci" niosą ze sobą uniwersalne przesłanie dla przewodników duchowych wszystkich religii aby prowadząc swoich wiernych do szeroko rozumianej świętości, nie oddzielali się od ich ziemskich trosk i pokazywali im sposób na pokonywanie swoich "demonów". Jest to też opowieść o tym jak czasem największe przekleństwo naszego życia może jednocześnie okazać się największym cudem. Bo każdy z mieszkańców opisywanego w książce rancha (początkowo oprócz pracujących tam świętych) przybył tam w poszukiwaniu pomocy i gdy prosił o cud otrzymał coś w rodzaju "klątwy" co mieszkający tam święci uparcie nazywają jednak "cudem". Jak wynika z fabuły, każda bowiem klątwa ma potencjał by stać się cudem o ile zrozumie się dlaczego nas dotyka i nauczy się z nią żyć. Tak więc teoretycznie to nie sam "cud" odmienia życie mieszkańców rancha lecz ich podejście do niego. Jest to też opowieść o rodzinnych więziach i o miłości, zarówno tej nowej, jak i tej która mogłoby się wydawać że dawno wygasła. Pojawia się tam również wątek "fund family" inaczej "odnalezionej rodziny", który osobiście uwielbiam tak, że polecam z całego serca