"Propozycja szefa" to przeciętna historia idealna na raz. Nie rozkochała mnie w sobie bez pamięci, ale i nie odrzuciła. Właściwie to podczas lektury, gdy już zaznajomiłam się z piórem autorki (bo pierwszy raz miałam z nim do czynienia) czytanie zaczęło sprawiać mi nielada przyjemność!
Główna bohaterka, często określana mianem wiedźmy, była lekko szalona i niesamowicie ubarwiała swoją postacią fabułę. Było jej wszędzie pełno, przypadkowo stale wpadała na głównego bohatera! Choć z początku te liczne zabiegi okoliczności nieustannie mnie irytowały, to potem nabrały swego rodzaju urou.
Podobała mi się kreacja bohaterów, których autorka stworzyła na zasadzie kontrastu: on, szef, gbur, zraniony w przeszłości, niewierzący w miłość. Ona: kreatywna, towarzyska, wszędzie jej pełno i roztacza wokół siebie pozytywne wibracje, poszukuje idealnej miłości jak z bajki.
Przekomarzania Jacoba i Hope nieustannie dostarczały mi powodów do uśmiechu. Muszę przyznać, że "Propozycja szefa" wpasowała się idealnie w moje poczucie humoru. Trochę bałam się, że będzie zbyt dużo scen erotycznych, które przyćmią całość, na szczęście byłam w błędzie! Owszem, znajdziemy tutaj parę gorących zbliżeń, ale żadna z nich nie przyprawiła mnie o ciarki żenady.
Na początku wydawać się może, że autorka łapie się zbyt wielu wątków. Na tych 300 stronach dużo się działo: romans między szefem a asystentką, z nienawiści do miłości, miłość po sąsiedzku, udawany związek, ale finalnie ...