Książki Sylwii Markiewicz już na stałe wpisały się do mojego kanonu lektur wyjątkowych. Za każdym razem jestem pod wielkim wrażeniem jej twórczości jak i tego, w jaki sposób porusza trudne i nieakceptowane społecznie tematy...
Tym razem autorka skupiła się na relacji dorosłych dzieci ze starszym rodzicem, zatracaniu i zagubieniu siebie i swoich priorytetów w rodzinnych, czasami bardzo trudnych relacjach, problemach dorastającej młodzieży i trudnych wyborach, na które nie są jeszcze gotowe, a także codziennej gonitwie za karierą, bez szans na odpoczynek i refleksję nad mijającym życiem.
Tworząc tę wielowątkową historię, autorka udowadnia, że życie potrafi zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie, a każdy z nas może stać się uczestnikiem podobnych wydarzeń.
Akcja powieści nie goni na złamanie karku i jest to drugi punkt, za który uwielbiam książki pani Markiewicz. Dzięki temu dostajemy historię, która złapie za serce i nie pozwoli przejść obok siebie obojętnie, zmusi do refleksji, przyjrzenia się własnemu życiu, wysnuciu odpowiednich wniosków i być może uświadomi, że jeszcze nic straconego, że może uda się jeszcze naprawić popsute relacje, że trzeba usiąść i porozmawiać, nie patrzeć tylko na czubek własnego nosa...
Pomysł na fabułę bardzo trafiony, uświadamiający, że w każdy z nas, nawet zbuntowany nastolatek, nosi w sobie pierwiastek dobra, trzeba tylko znaleźć sposób by do niego trafić. Tutaj pojawia się pewna książka, która i mnie tak mocno zaintrygowa...