Od jakiegoś czasu trafiałam na informacje o Uniwersum Powiernika, że cykl, że fantasy, że słowiański, tu opinie pozytywne, na FB strona dotycząca tego uniwersum - zaczęło mnie intrygować.
Nie udało mi się namierzyć książki w żadnej księgarni, więc spróbowałam przez FB - zapytałam, czy jest gdzieś dostępna - i odezwał się autor, u którego udało mi się pierwszy tom zakupić, z czego się bardzo cieszę, bo przy okazji dostałam przemiłą dedykację.
Kiedy w końcu usiadłam ze zdobyczą w fotelu, okazało się, że wejście w ten świat jest bardzo spokojne, łagodne, że stary Powiernik stopniowo odsłania kolejne tajemnice, razem z Markiem Lichockim uczestniczymy w obrzędach i osiągamy kolejne stopnie wtajemniczenia - tak jest aż do rytuału Przejścia, który zmienia zarówno życie Marka, jak i tempo lektury. Akcja nabiera tempa, zaczyna się dziać coraz więcej, nowe wiadomości spadają na głowę Marka i czytelnika, obawiają się groźne stwory i niezbędna okazuje się wyprawa przez Nawię....
Muszę powiedzieć, że czytało mi się dobrze, polubiłam bohaterów i przedstawiony świat (choć w moich wyobrażeniach Weles był jak do tej pory przyzwoitszy, a strzygi - pewnie z uwagi na lekturę Mileny Wójtowicz - sympatyczniejsze), nie jest to powieść wciągająca jak wir, od której nie można się oderwać, ale sympatyczne fantasy na motywach słowiańskich, co traktuję jako bardzo duży plus dla autora. Zakończenie oczywiście zachęca do zapoznania się z kolejnym tomem przygód Marka i pewnie to zrobię. :)...