To moje pierwsze spotkanie z bohaterami tej bajki i powiem wam, że całkiem udane. Nie wiedziałam, że spotka mnie tutaj taka różnorodność postaci. Przygodę z nimi rozpoczynam od tomu szóstego i widać, że jest to kontynuacja poprzednich. Jedna z postaci gorąco zachęca byśmy nadrobili tomy wcześniejsze:-)
POPR-ańcy są górskimi ratownikami, więc każdy z nich czymś się wyróżnia. Ciała jednych zdobią pióra, drugich sierść. Jeden z nich śmiesznie sepleni i od razu skojarzył mi się z małymi dziećmi, które również nie wymawiają wszystkich liter. Był to bardzo poetycki zwierz, które częste rymy potrafią nas rozbawić:-) Momentami przypominałam sobie jak sama byłam jeszcze mała. Wtedy również po głowie chodziły mi różne psikusy, tak samo jak w tym tomie. W wyniku wydarzeń, które w ogóle im się nie podobają, chcą przeszkodzić swoim opiekunom w ich realizacji. Są ze sobą bardzo zżyci, więc wizja nowej osoby wydaje im się straszna. Jedni w rozmowie przekrzykiwali drugich będąc pewnym, że jeśli dojdzie do nich nowy towarzysz, to całe dobro, które do tej pory posiadali im się skończy. Opinie swoje podawali z zasłyszanych informacji, choć tak naprawdę zupełnie niczego nie mogli być pewnym. Dokładnie tak działa plotka, gdzie każdy coś dopowiada i na koniec wychodzą z tego straszne rzeczy. Dostrzegłam w tym drobną przestrogę, by nie uprzedzać faktów do których jeszcze nie doszło. Oprócz wspaniałych przygód mamy również naukę. Niektóre z postaci dowiedzą się kto to jest pozorant a k...