Książka, która ostatnio mnie emocjonalnie rozbiła to…
…PIĘKNE ŻYCIE. Historia niezwykła, piękna, wzruszająca, łapiąca za serce, historia gdzie śmiech mieszał się ze łzami, historia siostrzanej miłości.
Opowieść, która okazała się mi bardzo bliska, opowieść, która sprawiała, że przewracając kolejne strony cały czas myślałam o mojej siostrze…
„Między rodzeństwem istnieje jakaś niewytłumaczalna więź, która pozwala się porozumieć jednym spojrzeniem i wybaczyć w ciągu sekundy, więź, która jest niczym most dla zmysłów, więź, która spina nam trzewia, kiedy to drugie cierpi, i wprawia nas w radość, kiedy jest szczęśliwe.” Znam tę więź, znam to uczucie i te spojrzenia…
Emma i Agathe spotykają się pięciu latach… co sprawiło, że w ich życiu nastąpiła taka przerwa? Wcześniej były sobie bardzo bliskie, nadal są. To śmierć ich ukochanej babci sprawia, że chcą spędzić ze sobą trochę czasu. Tydzień tylko dla nich, tylko we dwie z wspomnieniami, marzeniami, opowieściami o sobie, o swoich uczuciach, lękach, strachu, nieporozumieniach, trudnej przeszłości. Krok po kroku czytelnik zagląda za drzwi ich życia, dowiaduje się z czym się mierzyły, dlaczego mają w sobie tyle niepewności i obaw. Uśmiecha się do nich i płaczem razem z nimi. Wybrały to miejsce na spotkanie, bo tam czuły się bezpieczne, szczęśliwe i kochane, czy odnajdą w sobie na nowo tę radość życia? Nie miały łatwego dzieciństwa, strata ojca, „strata” matki, bo ta nie była wzorem do naśladowania...