Moi drodzy myślałam, że drugiej takiej przepięknej książki jak opowieść o Ove nie znajdę, a tu proszę natrafiłam na tę książkę i się zakochałam. Książka opowiada o macierzyństwie pod różnymi kontami, czyli mamie emerytowanej, mamach wcześniaków, ich rozterkach, zmartwieniach, ale to opowieść nie tylko o mamach, bo tata też się tu znajdzie i też będzie musiał się zmierzyć z szarą rzeczywistością i problemami rodzicielskimi. Lili to mama, która zbyt wcześnie urodziła córeczkę, dziewczynka każdego dnia walczy o swoje życie, natomiast Elise to mama, której dzieci już wyfrunęły z gniazda. Jedna rozpoczęła swoją drogę przez macierzyństwo, a druga po wyprowadzeniu się dzieci czuje się samotna i opuszczona. My jesteśmy obserwatorami i towarzyszami obu pań, nie ukrywam, że jako mama wielokrotnie czułam się jakby przejechał po mnie czołg, choroby, nieprzespane noce, ale kiedy na macierzyństwo spojrzałam z perspektywy Elise zrobiło mi się smutno, moje dzieci też kiedyś rozpoczną swoje życie, a ja zostanę sama z mnóstwem wolnego czasu. Najbardziej zaciekawiła mnie historia Lili jej pobyt w szpitalu i personel pokazany w dwóch obliczach, jakże to prawdziwe, ludzie z tymi samymi problemami, przyjaźń, jaka się stworzy między nimi coś pięknego. Jest to książka emocjonalna, tu raz człowiek płacze po czym zaraz się uśmiecha, wachlarz emocji wylewa się z każdej kolejnej przeczytanej strony. W książce poruszany jest też temat wolontariuszy do przytulania maluszków, muszę przyznać, że bardzo...