Twórczość Agnieszki Pietrzyk poznałam w zeszłym roku i od razu wiedziałam, że będę musiała nadrobić jej wcześniejsze powieści. Sięgnęłam więc po taką sprzed jedenastu lat i było to bardzo ciekawe doświadczenie, bo gołym okiem widać jak Autorka rozwinęła się od tamtej pory, a już wtedy jej styl był bardzo dobry. Nie zmienił się za to klasyczny sposób budowania fabuły i przede wszystkim to, co moim zdaniem jest znakiem rozpoznawczym Agnieszki Pietrzyk, czyli naprawdę oryginalne pomysły na kryminalne intrygi.
Uwielbiam, kiedy przeszłość odgrywa dużą rolę w dochodzeniu do prawdy, te wszystkie dawne spory, zatargi przenoszone z pokolenia na pokolenie, a wreszcie sprawy spadkowe związane z dawnymi rodzinnymi majątkami. To wprowadza do kryminału taką specyficzną atmosferę, rodem trochę z powieści przygodowych, jednocześnie nadaje mu nienachalny rys historyczny. W moim odczuciu daje to też autorom większe pole do popisu, a więc możliwość stworzenia naprawdę złożonej intrygi, a przy tym przekazania czytelnikowi między wierszami wielu prawd o społeczeństwie.
"Pałac tajemnic" to książka z rodzaju tych, w których przepada się od pierwszych stron. Osławiony motyw zamkniętego pokoju zyskał nową, ciekawą odsłonę. Tytułowy pałac stał się budynkiem socjalnym zamieszkanym nie tylko przez patologię, ale też tak zwanych porządnych ludzi, którym powinęła się noga. Warunki nie są łatwe, wspomnieć należy choćby o wspólnych toaletach na korytarzach. Sąsiedzi znają się doskon...