Walka z czasem, nerwowe tempo, niepewność i obezwładniające uczucie grozy, za każdym razem gdy tak niewiele brakuje, by wyprzedzić krok mordercy. Zegar tyka, a podrzucone wskazówki wymykają się ułamkom sekund. Na liście pojawia się następny numer, by za moment przybrać formę konkretnej osoby, a ta jest tylko figurką, środkiem do przerażającego celu.
W "Pająku" Larsa Keplera od pierwszych stron czujemy na karku oddech zbrodniarza. On był tu przed nami, a teraz patrzy gdzieś z boku na efekt swojej pracy. Nie spuszcza nas z oczu, prowadząc dokładnie tam, gdzie chce, byśmy dotarli.
Czytając tą książkę czułam się rzeczywistą uczestniczką tej makabrycznej pogoni, a filmowe wręcz obrazy wciągały mnie w lepkość pajęczej sieci, oddech stawał się krótszy, a szansa przechytrzenia przeciwnika malała z każdą minutą. Już dawno nie wsiadłam na rozkręcony do tej prędkości rollercoaster podekscytowania i niepokoju.
Posługując się zawiłymi zagadkami, bestialski sprawca daje policji możliwość powstrzymania serii zabójstw. Joona Linna i Saga Bauer, która jest również adresatką otrzymanej wcześniej groźby, usiłują poukładać puzzle, by uratować wyznaczone ofiary. Brutalny pościg staje się coraz bardziej desperacki. Coraz bardziej prawdopodobny wydaje się być scenariusz, że sprawcy nie da się powstrzymać. Tylko kto i dlaczego wybiera kolejne ofiary? Kim jest tytułowy Pająk? W jakiś sposób jego zbrodnie powiązane są z...