Ta książka utwierdziła mnie w przekonaniu do dwóch rzeczy. Pierwsza: to, że jesteś skandynawskim pisarzem kryminałów (kraj dowolny) nie oznacza, że robisz to dobrze. I druga: jeśli już musisz częstować czytelników swoją bazgraniną, to rób to solo, a nie w tandemie z drugą osobą. Takie coś najczęściej się nie udaje, poza "Ostatnim dobrym człowiekiem" A.J. Kazinskiego- taki wyjątek od reguły.
Jest to pierwsza z serii książek duetu, w którym podobno głównym bohaterem jest komisarz kryminalny Joona Linna. Podobno, gdyż tutaj odgrywa rolę drugoplanową- i to w raczej małym stopniu. Jego wypady na scenę ograniczają się do milczącego przebywania tam. No, ewentualnie coś czasem mruknie, przekonany o własnej nieomylności, albo postawi się szefostwu tekstem w stylu: "bo ja mam rację i tyle- musisz się zgodzić". I co robi taki przełożony? Momentalnie mięknie jak wosk i pokornie przytakuje. A to tylko początek festiwalu niezamierzonych dowcipów i, pisząc brutalnie, idiotyzmów. O tytułowym hipnotyzerze: autorzy przedstawiają skomplikowaną relację rodzinną Erika Marii Barka- skompromitowanego terapeuty, który zarzeka się. że nigdy już nie skorzysta z hipnozy, by po krótkim czasie (niespodzianka!) zmienić zdanie pod wpływem zaciągającego z fińska Linny.
Z biegiem czasu umiejętności Barka ewoluują z czegoś w co od biedy można by uwierzyć, w zdolności nadające się do programu o zjawiskach nadprzyrodzonych. Jego sytuacja w rodzinie naprawdę byłaby fascynująca z punktu widzenia czyt...