Od lat Krzysztof Koehler publikuje niewiele wierszy, od lat myślałem ze smutkiem, że pewnego razu przestanie je pisać. A przecież tyle razy pasjonowałem się jego frazą, żywością dykcji, zmiennością formy, a także podziwiałem „odszczepieńczą” odwagę poety, który szedł pod prąd różnym, także moim poglądom, raczej popularniejszym w tzw. środowisku. Przy tym jego „bycie przeciw” nigdy nie wydawało mi się „strategią”, pomysłem na bycie „w środku” jakiegoś innego świata, zadatkiem innej kariery, lecz zawsze było dla mnie wyrazem prawdziwej, wiarygodnej niezależności.
Tomik Od morza do morza przynosi sporo wierszy bardzo sugestywnych i, jak zawsze dotąd bywało, ryzykownych. Z jednej strony Popołudnie fauna (o mnie, nie wiedziałem, że tak dobrze mnie znasz, Krzysztofie), a z drugiej wiersze patriotyczne, powstałe po 10 kwietnia, nareszcie ani oślepłe od zranionej miłości czy z nagła obudzonej nienawiści, ani cyniczne. Tamta tragedia i polski, tradycyjny patriotyzm zasługują na poezję, która poważnie odnosi się do świata – i do siebie samej, do spraw estetyki, konwencji, języka, nie dając się im zdominować przez Temat, ratując Temat przed łatwością.
(Piotr Śliwiński)
Tomik Od morza do morza przynosi sporo wierszy bardzo sugestywnych i, jak zawsze dotąd bywało, ryzykownych. Z jednej strony Popołudnie fauna (o mnie, nie wiedziałem, że tak dobrze mnie znasz, Krzysztofie), a z drugiej wiersze patriotyczne, powstałe po 10 kwietnia, nareszcie ani oślepłe od zranionej miłości czy z nagła obudzonej nienawiści, ani cyniczne. Tamta tragedia i polski, tradycyjny patriotyzm zasługują na poezję, która poważnie odnosi się do świata – i do siebie samej, do spraw estetyki, konwencji, języka, nie dając się im zdominować przez Temat, ratując Temat przed łatwością.
(Piotr Śliwiński)